Kontakt

wtorek, 15 lutego 2011

"Ja, Pan, chcę być Twoim lekarzem" (Wj 15,26)

Wielka ściana, tama, mur - to właśnie budujesz odgradzając się z własnej woli od radości, gdy trzymasz w sobie stare zranienia. Pracują w Tobie jak robak wyżerający miłość do siebie samej. Zabijają jak zamaskowany zabójca wszelką motywację i determinację do wielkich, coraz odważniejszych celów. Wypijasz truciznę sporządzoną dla siebie samej żywiąc urazę. Hodujesz wewnętrzną terrorystkę będąc winna sobie, bądź komuś przebaczenie. Idziesz za tłumem, dzięki czemu nie czujesz się wstydliwie, zapominając, że grzech niekoniecznie wiąże się z poczuciem winy. Cała siła, jaką w sobie masz leży wtedy odłożona na półkę, przykryta kurzem.
Tak bardzo chcesz się barykadować przed spełnianiem swoich największych marzeń, pragnień i osiąganiem celów?

Samo unikanie zła wcale nie przeważy szali, uświadom to sobie wreszcie. Żeby wyzbyć się złych nawyków, zagoić rany,  przełamać strach, odgrodzić niepewność i sprawić „by to co słabością, bólem i kalectwem, stało się modlitwą, światłem i świadectwem” musisz uczynić krok. Wejść na drogę, którą rozpoczniesz od decyzji. Ciężko poradzić sobie samemu z takimi trudnościami, więc niech tą decyzją będzie jak najszybsze udanie się do Specjalisty….

Lekarz chlebowo-białej cery
O winnych oczach
Nie daje recept
Uzdrawia
Zakatarzone myślenie
Kaszel z drobinkami niepokoju


On rozjaśnia światłem miłości życie zmierzające w ciemną próżnię. Jest dilerem radości. Kiedy przychodzisz do Niego poraniona i niepewna on dotyka głębi Ciebie w sposób niezwykle czuły, który oczyszcza cały strach. Nawet jeśli poczęstuje ziółkami w jednej chwili zupełnie niesmacznymi, to właśnie one mogą poukładać w Tobie to co chaotyczne, jeśli będziesz je przyjmować regularnie. Oczywiście, najlepiej jest profilaktycznie konsultować się z lekarzem systematycznie i wtedy choroba nie rozwinie się w większym stopniu.
Dla każdej kobiety uczucie, że ktoś tak samo za nią tęskni i tak często o niej myśli, jak ona o tej osobie jest jednym z najpiękniejszych doświadczeń. Może właśnie kiedy pozwolisz na dotarcie tej treści do szemranych, czy bolących zakamarków Twojego serca ona wesprze Cię i Twoje dążenie do odzyskania pełni szczęścia?

„Pan go pokrzepi na łożu boleści: podczas choroby poprawi jego posłanie” (Ps 41,4)

1.       „Najpierw połóż się na brzuchu, opierając głowę na dłoniach. Ponieważ tego rodzaju modlitwa może trochę potrwać, zadbaj by podłoże nie było zimne czy niewygodne. Rozłóż sobie na podłodze koc, gruby dywan, materac, albo po prostu połóż się na łóżku.
2.       Pomódl się krótko, by Pan, który powiedział: „Ja, Pan, chcę być twym lekarzem” (Wj 15,26), przyszedł dziś do Ciebie z uzdrawiającą mocą.
3.       Skoncentruj się najpierw na swoim ciele, szukając najbardziej napiętych i obolałych miejsc (kark, plecy, ramiona), i jeszcze raz pokornie poproś, by Pan Cię tam dotknął.
4.       Poświęć trochę czasu na wyobrażenie sobie, jak Bóg pochyla się nad Tobą, niczym profesjonalny masażysta, uciska wszystkie wskazane przez Ciebie punkty, a czyni to z delikatnością, ale i stanowczością. Po prostu wie, co robi.
5.       Skup się następnie na swoim wnętrzu emocjonalnym i duchowym. Jeżeli masz jakieś świeże, negatywne wspomnienia, które wciąż Ci doskwierają, ponownie poproś Boga o pomoc. „Poczuj” jak Bóg sięga w głąb, dotyka wszystkich tych bolączek i uzdrawia swoimi dłońmi.
6.       Zakończ tę modlitwę, przyjacielską rozmową z Bogiem – jak pacjent z lekarzem, któremu bezgranicznie ufa – nie zapominając o dziękczynieniu.”

Fragment pochodzi z książki „Przyczajony Chrystus, ukryty Bóg” o. Fabiana Błaszkiewicza SJ

Jesteś córką Króla! Jesteś godna tego, by wziąć w swoje ręce Miecz Obosieczny. Chwyć Go i uderz tak mocno, jak potrafisz!


niedziela, 6 lutego 2011

"Radosnego dawcę miłuje Bóg"

Człowiek nie żyje sam dla siebie. Co więcej dopiero kiedy zda sobie sprawę, że jest tym co ofiaruje, a nie tym co posiada może żyć w pełni.
Czasem może się wydawać, że świat wiele od nas oczekuje, a Bóg tylko wymaga i karze. Tymczasem On pierwszy dał nam siebie w całości, jego hojność przekroczyła wszelkie granice. Przybrał ludzką postać, żeby móc dzielić z nami radości i smutki, lepiej nas rozumieć. Dopełnił przez to dzieła stworzenia i sprawił, że możemy narodzić się na nowo. Zdumiewająco potężny Bóg  z cichością i pokorą oddał się dla nas nie oczekując nic w zamian.
W codziennym życiu każda z nas ma do podejmowania niezwykle odpowiedzialne decyzje - obdarzyć kogoś światłem czy sprawić przez nieuważność serca, że zabijemy jakąś cząstkę drugiej osoby. Radość z tego z obdarowywania uśmiechem, życzliwością, ciepłym słowem, albo konstruktywną surowością już jest nagrodą. Każdy bezinteresowny podarunek powróci do nas według prawa mnożenia – „Dawajcie a będzie wam dane; miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrze wasze” (Łk 6, 38). Otrzymamy tysiąckroć więcej i to w tym życiu.
Szalenie ważne jest dawanie świadectwa. To jak żyjemy, cieszymy się i rozwijamy często jest dla kogoś bodźcem do tego żeby się przebudzić.
To żadna sztuka żyć mając otwarte oczy, a nie widząc, co się dzieje dookoła. Zobacz, usłysz, poczuj ile dostajesz i dawaj z siebie ile możesz pamiętając, że dla chrześcijanina 100 % to minimum.



Facebook