Kontakt

sobota, 14 stycznia 2012

"Zrób jak Bóg - bądź człowiekiem."

Kobieto, czy przyszło Ci kiedyś do głowy, że dbając o siebie ewangelizujesz? Że kiedy eksponujesz swoją kobiecość – dajesz świadectwo? Nie chodzi oczywiście o wulgarny wygląd, czy o spędzanie kilku godzin przed lustrem, ale o podkreślenie naturalności. On obdarował Cię pięknem, więc zatroszcz się o nie w każdym wymiarze. „Król pragnie twojej piękności!” (Ps 45,12) Chrześcijanką jesteś w całości – ze wszystkimi zmysłami i ciałem, nie tylko w duszy. Co ciekawe (może nawet już tego doświadczyłaś) to pomoże Ci w pewności siebie, odwadze i poczuciu wartości… Dla mężczyzn (chociaż nie tylko dla nich) podobne znaczenie mają ćwiczenia fizyczne.


 
Czy zastanawiałaś się nad tym, że świadczysz będąc szczerą i jasno wyrażając, że coś Ci się nie podoba? Chrześcijanin ma być odważny i umieć bronić tego co dla niego ważne. Argument o nadstawianiu drugiego policzka zazwyczaj wysuwają Ci, którzy najmniej na ten temat wiedzą i których najmniej to powinno interesować, bo z chrześcijaństwem mają niewiele wspólnego. W kulturze żydowskiej oznaczało to największy honor i pewność siebie. „Żeby nadstawić drugi policzek, trzeba go najpierw mieć.”. Jezus używał oprócz łagodnych słów, też bardzo mocnych zwrotów wobec faryzeuszy, a nawet twardych kułaków, gdy kupcy zamienili świątynię w jarmark. „Czy myślisz, że Jezus był fajtłapą? Jezus był twardzielem, wielkim wojownikiem, nie bał się całego imperium cezara! Byłby najlepszym obrońcą w historii amerykańskiego futbolu”

Skojarzyłaś kiedyś powołanie z czymś innym, niż habit, albo sutanna? Doskonale! Jeszcze lepiej, gdy pozwoliłaś komuś dostrzec ten inny sens i wiązać je z misją, pasją, talentem, tym co kochasz. Nie tym, co powinnaś i tym, co „odgadniesz” jako wolę Bożą. Ją odkrywa się w codzienności - Bóg nie jest tyranem wyznaczającym dla nas jedyną możliwość , do której trzeba się dostosować - On pozwala nam szukać. Tradycyjne rozumienie powołania (jako do trzech stanów - małżeństwa, kapłaństwa i „singlowania”) też jest ważne, ale ono wiąże się głęboko z powołaniem osobistym.

Takie przykłady można mnożyć. Bo apostołowanie dzisiaj (zwłaszcza to mające na celu dotarcie do młodych ludzi) polega na wplataniu Ewangelii w radosną codzienność. Przekazywanie jej w pięknie tego, w czym się po prostu żyje. To niekoniecznie ciągłe cytowanie Biblii i śpiewanie wszędzie religijnych piosenek. To szczególna postawa, którą możesz rozbudzać w kimś pragnienie Boga i Kościoła. Choćby przez pokazanie mu, że nie są w Nim same ponuraki, smutni, naiwni, nieludzcy i mili ludzie.

„To ty chodzisz do kościoła? Nie wyglądasz!” Może kiedy każdy z osobna zacznie dbać o siebie we wszystkich wymiarach (również tym zewnętrznym, fizycznym i intelektualnym) takie słowa przestaną być zamierzonym antykomplementem dla Wspólnoty. Bo to przykre, że Kościół kojarzy się z „Ciemnogrodem”, a nie z pięknem, młodością i radością.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

"Syn Hamasu" - recenzja

„Jestem dzieckiem islamu i synem człowieka oskarżanego o terroryzm. Ale jestem także uczniem Jezusa Chrystusa”. Tak pisze o sobie w przedmowie książki „Syn Hamasu” Musab Hasan Jusuf.

Jest to historia niezwykłego człowieka, który już jako dziecko – syn założyciela i najbardziej szanowanego lidera Hamasu, towarzyszył ojcu w jego działalności. Wszystko wskazywało na to, że pójdzie w ślady ukochanego taty. Spotykał się z przywódcami politycznymi Bliskiego Wschodu, brał udział w powstaniu przeciw Izraelczykom, a kierownictwo Hamasu darzyło go dużym zaufaniem. W pewnym momencie jednak, (chociaż wcale nie od razu) wydarzyło się coś co zmieniło trajektorię jego życia i myślenia. Zaczął zmierzać w całkiem innym kierunku.



Zaczęło się od tego, że został szpiegiem izraelskim. Potem trafił do więzienia, gdzie zaobserwował okrucieństwo Palestyńczyków wobec swoich braci. Co działo się dalej, doczytajcie już sami.

Jest to historia absolutnie szokująca. Okazuje się, że najciekawszej fabuły nie trzeba wymyślać, bo tworzy ją samo życie. Słowa z okładki „Wstrząsająca relacja odsłaniająca kulisy terroru, intrygę tajnych służb i heroiczny wybór niezwykłego człowieka” wcale nie są przesadzone.

Według mnie książka ukazuje rozpadanie się od środka kultury arabskiej, chociaż jednocześnie daje do zrozumienia że posiada ona jakąś niewytłumaczalną siłę opierającą się jedynie na przemocy. Hasan sam mówiąc o Jezusie Chrystusie stwierdza „Jak wielki kontrast w zestawieniu z okrutnym i mściwym Bogiem Koranu!”. To naprawdę piękne świadectwo. „Nie wiem, jak inaczej mógłbym patrzeć na tych mężczyzn i widzieć w nich przede wszystkim ludzi, a nie Żydów czy arabów, więźniów czy oprawców. Dawną nienawiść, która skłoniła mnie do kupna broni i snucia planów zabijania Izraelczyków, zastąpiła teraz miłość, której nie pojmowałem

Młody muzułmanin zaczął poszukiwać, nurtowały go różne pytania ale odważnie i uparcie szukał na nie odpowiedzi. Nie uciekał od nich. Walczył ze sobą, mimo że przy nawróceniu czuł ból „podobny do dziecka, które budzi się pewnego ranka i odkrywa, że tata nie jest jego prawdziwym ojcem” .

Książka odpowiada na wiele pytań i rozstrzyga ważne kwestie, ale sporo problemów pozostawia też nierozwiązanych. Czy kiedyś ktoś sobie z nimi poradzi? Nie wiadomo. Intrygujące są też kwestie i dylematy uderzające w sumienie samego czytelnika. Na ile świadomie i radykalnie ja przyjmuję swoją wiarę? Czy tak ekstremalnie jak Hasan byłbym gotów stwierdzić „Dla Allaha morderstwo nie było żadnym problemem, właściwie nawet je zalecał. Ale Jezus wyznaczał zupełnie inne wzorce postępowania. Teraz nie chciałbym przyłożyć ręki nawet do śmierci terrorysty”? A z drugiej strony, czy to na pewno o to chodzi?

Mnie „Syn Hamasu” zainspirował do ponownego zagłębienia się w słowa Pisma Świętego i w najważniejsze przykazanie. One nie tylko go zafascynowały, ale przede wszystkim zmieniły jego życie. Czytając o tym, co Hasan uznał za najbardziej niezwykłe w Ewangelii zastanawiałam się, czy słowa o miłości bliźniego i wybaczaniu wrogom nie stały się już dla nas zbyt oczywiste. Przecież współcześnie słyszymy je częściej jako ironię, lub złośliwość wymierzoną w chrześcijan i przez to zaczynamy nie dostrzegać ich siły. Dopiero w zetknięciu z czym zupełnie odmiennym, brutalnym a dla innych codziennym stają się tym, czym powinny być dla nas - szalenie odkrywczymi, mądrymi i pięknymi wskazówkami .

Życzę Wam, żebyście kiedyś tak jak Hasan mogli powiedzieć „Zaprzyjaźniłem się z niezwykłym Bogiem, który pomaga mi kochać innych ludzi. Osobista więź z Bogiem jest jedynym źródłem mojej wolności, a także kluczem do nowego rozdziału życia.”.

Facebook