Kontakt

wtorek, 27 marca 2012

„O, gdybyś znała dar Boży” (J 4,10)

„Nie chce mi się. Po co właściwie mam coś robić?”, „Jestem beznadziejna i na dodatek spotyka mnie wszystko co najgorsze”, „dlaczego ja? Wolałabym mieć łatwiejsze życie”, „ludzie są dla mnie okropni” – Kobieto czy pamiętasz jeszcze do czego zostałaś powołana?

Wyobraź sobie Mount Everest - wysoką górę, królujący szczyt. Wspinasz się na niego codziennie. Nie powstrzymuje Cię silny wiatr, chłód, ani zamiecie śnieżne, bo widzisz cel i wiesz, że nic nie odbierze Ci samozaparcia. Takim szczytem w Twoim sercu jest godność. Nieodwracalna, nieunikniona, niezmierzona. Małymi, codziennymi kroczkami wybierasz czy idziesz do góry, czy stoisz w miejscu, czy spadasz – chociaż stanie w miejscu jest równoznaczne z cofaniem się. Te kroczki to wybieranie, zdolność do odpowiedzi na to co Cię spotyka – odpowiedzialność.



Łatwo jest pogrążać się w myśleniu, że nic nie potrafisz, nic Ci nie wychodzi i ogólnie jesteś beznadziejna. Możesz się tłumaczyć, że masz pecha, że ludzie Ci w czymś przeszkadzają, że pogoda jest zła, że ‘taka już jesteś’ itd. itp. Ale przyznaj szczerze – czy to naprawdę jest apogeum tego, co potrafisz?

Mimo, że w pewnych obszarach swojego życia możesz być mocno pokiereszowana to właśnie to może stać się sztandarem Twojej siły. Zobacz przed oczami cel i zmierzaj w jego kierunku. On Ci go postawił i przy nim czeka. Wyprowadził Cię z niewoli, a „Wyprowadzenie z niewoli oznacza obdarzenie tożsamością i uznanie nieprzemijającej godności, daje też początek nowej historii, w której odkrywanie Boga idzie w parze z odkrywaniem siebie”

Nie ma takiego momentu, że chociaż przez chwilę byłabyś bezwartościowa! Nie ma! Nawet gdy wydaje Ci się, że w pewnym momencie uznasz, że już nic nie może się zmienić to „choćbyś była jak szkarłat nad śnieg wybielejesz!" (Ps 51:9-14 ) Mimo, że lud niejednokrotnie sprzeniewierza się zawartemu przymierzu, Bóg gotów jest wciąż ofiarowywać swą miłość, stwarzając w człowieku nowe serce, uzdolniające go do przyjęcia bez zastrzeżeń przekazanego mu prawa, jak czytamy u proroka Jeremiasza „Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu” (Jr 31,33). Czytamy również u Ezechiela: „dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała” (Ez 36,26).

On chce Cię uwolnić, a kiedy już na to pozwolisz „decydującym elementem będzie zmiana imienia, podobnie jak ma to miejsce i w naszych czasach, kiedy dziewczyna wychodzi za mąż. Przyjęcie „nowego imienia” oznacza niemal przybranie nowej tożsamości, podjęcie misji, radykalną zmianę życia”

Cieszyłabyś się dostając list od Królowej Elżbiety, która dowiedziała się właśnie kim jesteś i stwierdziła, że chce cię pochwalić za to co robisz? No jasne! To uświadom sobie teraz, że jesteś radością samego Króla. „W swej ziemskiej oblubienicy, którą jest święty naród, Pan znajduje takie samo szczęście, jakiego mąż doświadcza z ukochaną żoną”. Od Stwórcy Nieba i ziemi pochodzi Twoja wartość. Nie musisz jej szukać u ludzi, którzy zawodzą, On Ci ją nadał bez względu na wszystko. Emocjonalna zależność od człowieka, jest więc niedocenieniem splendoru Pana, niewiernością względem Niego. Wzorem godności jest sam Jezus. On zachował ją mimo wzgardzenia, dzięki jedności z Ojcem. Nie pozwól, by Twoje poczucie bezpieczeństwa pochodziło od opinii o Tobie, a słabości innych czyniły z Ciebie ruinę. Możesz słyszeć, że jesteś słaba, brzydka itd., ale gdy słuchasz Prawdy, znasz Prawdę o sobie i wiesz, że jesteś silna i piękna. Mocnym świadectwem takiego wyboru był Victor Frankl – autor książki „Człowiek w poszukiwaniu sensu” – będąc w obozie koncentracyjnym, w naprawdę dramatycznych warunkach mimo wszystko decydował o tym, co się dzieje w jego wnętrzu, co na niego wpływa i jak on to przeżywa.

Sporym krokiem do wolności będzie więc przyjęcie odpowiedzialności. Nie zrzucanie winy za wszelkie niepowodzenia na okoliczności zewnętrzne. Kiedy uznasz, że Twoje zachowanie jest wynikiem Twojego wyboru, a nie efektem jakichś warunków, będziesz mogła wybrać co innego. Zacząć się cieszyć, być z siebie dumną i działać odważnie, mimo że świat proponuje Ci zupełnie inny kierunek.

Godność polega więc na życiu według możliwości, nie według ograniczeń. Bij się więc, choćby z Nim, jak Jakub – by ciągle ci go przypominał. Nic nie jest tak warte zachodu jak wspinanie się do Niego. Zwłaszcza, że Jego drabina to szczeble radości, miłości i dobra. Zawsze.

A on sam się Tobą zaopiekuje. Będzie „opiekował się, pouczał, strzegł jak źrenicy oka. Jak orzeł, który krąży nad gniazdem, by wywabić swe pisklęta, i bierze je na skrzydła rozpostarte, niosąc je na samym sobie” (Pwt32) – Przejście przez pustynny step staje się spokojną i pogodną wędrówką dzięki ochronnemu płaszczowi Bożej miłości. Izrael został sprzymierzeńcem Pana, Jego „własnością” i „wyłącznym dziedzictwem”, czyli rzeczywistością najcenniejszą.”

W tym wpisie chcę się też podzielić pewną potężną inspiracją (dlatego przypisuję go również do działu „inspiracje w kulturze”) Otóż zaczytuję się ostatnio z prawdziwym zachwytem w „Komentarzach do ksiąg Starego i Nowego Testamentu” Jana Pawła II. To właśnie z nich pochodzą cytaty, którymi wspierałam się w tekście. Te książki to prawdziwy skarb (zwłaszcza ich piękne wydanie Wydawnictwa M.) Pozwalają przekonać się jak Jan Paweł II ukochał Słowo. To ono było jego Przewodnikiem. Uznając papieża za swój autorytet, podziwiając to, czego dokonał w Polsce i na świecie, wyrażamy tym samym pragnienie uczenia się od niego – a on uczył się od samego Chrystusa. Dlatego myślę, że poznanie encyklik i właśnie komentarzy do Pisma może pogłębić nie tylko naszą wiedzę, ale też wiarę. Ciągle nie mogę wyjść z podziwu, jak wielkie serce i mądrość miał ten człowiek. Piękno jego słów, choć czasem trudnych i poważnych, to przy ich głębszym rozważeniu – zdumiewa. Z każdą podobną lekturą czuję, że Kościół, Jego Tradycja i żywe nauczanie są mi coraz bliższe – pozwalają zakochać się w nim przez nasycenie tym, czego uczy. Jeśli ktoś chciałby zrobić mi taki prezent – to chętnie przyjmę do mojej biblioteczki  :)Młodym osobom, pewnie trudno będzie przebrnąć przez dłuższe fragmenty, bo język jest dość trudny i podniosły, ale nie warto się tym zrażać, tylko wczytać w treść. Ufam, że wiele z Was prosząc Ducha Świętego o wsparcie jest gotowych podjąć takie wyzwanie ;)  Czasem do nawrócenia najbardziej potrzebne są podstawy, które gdy szukamy ‘urozmaiceń’ w życiu duchowym są pomijane i zapominane.


środa, 14 marca 2012

Błogosławiona wyobraźnia

Wyobraźnia miewa moc niezwykłą, jest prawdziwym darem Najwyższego. Obraca w groteskę dramaty i horrory. Uśmierza strachy i niepokoje. W dodatku gdy przez nią pozwalasz działać Duchowi Świętemu, pojawia się w nim jak potężne tsunami i zaczyna modelować Twój świat. Unieruchamia cały mętlik, a w chwilach międzyczasu pozwala obrazom realnie przekradać się do rzeczywistości.



Abstrakcja może być przyjaciółką, ale kreowane przez nią obrazy czasem okazują się być iluzoryczne. Aby sentymentalność i malowniczość obrazów nie fundowała Ci w głowie jeszcze większego mętliku i nie doprowadzała niezdecydowania i nieczytelności wpuszczaj do niej zawsze Jego. Żeby wyobraźnia nie stała się życiem w innym świecie za każdym razem gdy zaczynasz z niej czerpać zapraszaj Ducha Świętego. Niech On kieruje nią i pilnuje aby była czysta i wolna.

Wyobraź sobie, że patrzysz na świat, jakbyś widziała go pierwszy raz. Zachwyć się i bądź wdzięczna. Spójrz też inaczej, na to co wydaje Ci się oczywiste w Twojej modlitwie.

Słowa „Ojcze nasz”. Czy nie jest tak, że wydaje Ci się, że już nic nie może Cię w nich zaskoczyć? Że są nudne i całkowicie zwyczajne? Być może ujmują Cię codziennie swoją głębią, ale jeśli tak nie jest to usłysz je, jakbyś nie miała z nimi do czynienia nigdy wcześniej.

Przypomnij sobie, że nauczył nas ich Ten, który jest prawdziwym Synem Najwyższego – podzielił się z nami swoją godnością, sam nas zachęcił do tego byśmy zwracali się do Boga Ojca – Tato.
Pomódl się nimi z prawdziwym zdziwieniem. Może będziesz wypowiadać te słowa razem z Jezusem? Pozwól sobie delektować się tym, że Niepojęty Stworzyciel interesuje się właśnie Tobą. Chce byś się do Niego zwracała – nie bezcelowo, ale po to by usłyszeć Jego odpowiedź.

Że chce nam ofiarować swoje Królestwo, czyli „sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym.”( Rz 14:17) – samego Ducha Świętego.
Że może dać nam to co jest chlebem powszednim naszej duszy i ciała, zbawić nas, podarować cały dług, który zaciągnęliśmy, zbawić, usprawiedliwić i obdarować dobrem..
Że pragnie dla nas nieba na ziemi! Bo po co innego Jezus uczyłby nas słów prośby o to by tak jak w niebie również na ziemi działa się Jego wola. To tylko pozornie rezygnacja z czegoś, z tego co JA chcę. Dobra Nowina polega bowiem na tym, że On jest naszym szczęściem. Powierzając Jemu wszystko i przestając cokolwiek Jemu warunkować, pozwalamy na to, by przez Niego stało się wszystko inne. On sprawia, że „moje, Twoje, Jego” są tym samym. Bo w rodzinie, gdzie więzi są przesiąknięte Miłością wszystko jest „nasze”.

A czy modliłaś się kiedyś marzeniami? Spróbuj!
Połóż się wieczorem i zacznij marzyć. Kiedy wszyscy gdzieś gonią i się spieszą zatrzymaj się na chwilę i podajcie sobie z fantazją ręce. Wyobraź sobie i poczuj wszystkimi zmysłami sytuację w jakiej spełniło się to, czego pragniesz. Jesteś z rodziną w swoim pięknym domu, podróżujesz po Alasce, czy wygrywasz właśnie najważniejszy konkurs taneczny? Teraz uruchom inną perspektywę – zobacz jak to się stało, że tam dotarłaś. Odtwórz każdy ze swoich kroków, które poczyniłaś, że to pragnienie miało możliwość się spełnić – podróżuj w myślach od ostatniego z działań, do pierwszego. Kiedy już zobaczysz co zrobiłaś na samym początku - nie poprzestawaj na wyobrażaniu i chceniu. Zrób to w rzeczywistości. I po kolei, jak mrówka - drobnymi kroczkami, aczkolwiek regularnie zmierzaj coraz wyżej!

Facebook