Kontakt

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Urodziny Ukochanego :)

Świętuj, ciesz się, jedz, odpoczywaj, rozmawiaj, śpiewaj, śmiej się, krzycz i skacz – byle z Nim! Uczcij Króla śpiącego w żłobie. Jaki to piękny znak dla nas! Leży w miejscu na pokarm dla zwierząt, bo On sam jest naszym Pokarmem. 

Sama wiesz najlepiej w jaki intymny sposób okazać Miłość Oblubieńcowi. Najpierw zaczerpnij z tej Miłości, którą daje On, a potem rozdawaj wszędzie gdzie się pojawiasz :) Takie moje życzenia dla Was - Kochanic Króla :)


niedziela, 23 grudnia 2012

Od ducha do ucha - Theocracy

Stuk puk stuk puk. Słyszysz już te kroki? On jest coraz bliżej. Jesteś gotowa? To ostatni dzwonek, żeby pościerać w sercu kurze, wypolerować na błysk brud, wyrzucić z głowy śmieci, odwiedzić salon kosmetyczny „Confession” i zrobić miejsce na prawdziwą radość. Radość ze spełnionej obietnicy.

 „A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich!” Najmniejsze dostaje obietnice. Bóg wybiera niepozornych i przychodzi tak, jak nikt by się nie spodziewał. On zawsze spełnia to co przyrzeka. Tylko najpierw tą obietnicę trza usłyszeć i jej zaufać. Nawet jakby się wydawało, że „halo, coś mi tu nie gra” to On wie najlepiej co ma robić, jak i kiedy.

 „Całe moje życie czekałem i patrzyłem oczami wiary,
żeby zobaczyć pociechę Izraela.
I pomimo tego że płomień mojego życia 
rośnie teraz przyćmiony
wiem, że zobaczę Zbawcę Izraela.

Duch Pana obiecał mi, 
że nie zobaczę śmierci zanim moje oczy nie zobaczą Jego.
Obietnica ożyła, bo przez to malutkie dziecko 
Bóg oświeci Jeruzalem. 

O Betlejem, twoja gwiazda płonie jasno dzisiejszej nocy. 
Moje oczy ujrzały chwałę świętego światła zbawienia 
Czy to małe dziecię przyszło ocalić nas wszystkich? 
By zachować nas od upadku.
Odkupienie jest w zasięgu wzroku. 
Oto Syn świeci jasno, w nocy gwiazdy Betlejem. 

Kiedy cały świat spał w ciemnościach,
Dziecko Betlejem dopełniło obietnicy. 
Starożytni przepowiedzieli wielkiego Wybawiciela. 
Tylko on jeden złamie klątwę grzechu na zawsze. 
On nie przyszedł wśród fanfar świata. 
Bez królewskiego traktowanie, tylko ciemny krzyż cierpienia. 
W Betlejem rośnie nowy świt. 
Gwiazda kieruje na drodze, zawsze świecąc nową nadzieją, 
która się urodziła dla każdego stworzenia tej nocy. 

Dla przebicia ciemności przyszło najjaśniejsze światło



Na tę ostatnią niedzielę Adwentu proponuję piękny utwór „Bethlehem” zespołu Theocracy. Fragment tekstu, który zacytowałam jest tak wymowny, że chyba nie potrzeba tu większych komentarzy. Dopowiem więc tylko, że dla mnie ta muzyka jest naprawdę wyjątkowa i świetnie dopracowana pod względem tego, jak łączy się ze słowami i oddaje ich charakter. Polecam też gorąco inne utwory Theocracy, szczególnie „I Am” ( i instrumentalnie i tekstowo prawdziwy majstersztyk!) oraz „Martyr” – piosenkę o prawdziwych świadkach, męczennikach.

niedziela, 16 grudnia 2012

Od ducha do ucha - Abandon Kansas

„Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko!” 

Czy przy dzisiejszych czytaniach ktoś jeszcze może powiedzieć, że „chrześcijaństwo jest smutne”? Toć to Bóg Sam Żywy przypomina nam, że mamy się cieszyć, bo On jest silniejszy od wszystkiego co nas martwi! Ciesz się bo w Nim nawet porażka może okazać się zwycięstwem. Taki to jest nasz Wszechmogący Pan. Ty wierzysz, że On jest przy Tobie nawet jak wydaje Ci się, że jesteś sama, zrzucasz z siebie smutek jak brudne ubranie, a On okrywa Cię szatą najczystszej radości i miłości :)

 „O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem!” 




„Chodź, opowiedz mi o wszystkim, czego się boisz 
Wiesz, że zawsze słucham 
A kiedy zbliża się ciemność,
Ja będę jasnym światłem 

Więc przyjdź i zrzuć swoje ciężary na mnie 
Bo ja mam siłę, której potrzebujesz
A kiedy jesteś martwy w środku 
Przywrócę Cię do życia 

 Mogę być Twoim rydwanem 
Nieść Cię aż do końca 
Kiedy szaleje bitwa, 
Kiedy skończy się walka w Tobie 

Nawet jeśli to boli ja nie pozwolę Ci się załamać 
Możesz spać tej nocy 
Wiedząc że miłość jest tutaj 

Pozwól mi być powodem, którego potrzebujesz 
Do znalezienia nadziei, by uwierzyć w miłość” 

Dziś – Abandon Kansas, pierwszy niepolski zespół w moich propozycjach. Grają rocka, ale dość lekkiego. I słowa i muzyka w piosence „Chariot” są może proste, ale tyle w nich prawdy że ta prostota bardzo do mnie trafia. Proszę o wybaczenie niedoskonałości tego skróconego tłumaczenia, ale chyba ogólny sens zachowałam.

niedziela, 9 grudnia 2012

Od ducha do ucha - Illuminandi

„Z radością bowiem poprowadzi Bóg Izraela do światła swej chwały z właściwą sobie sprawiedliwością i miłosierdziem.” 

Bóg - Przewodnik chce Cię prowadzić do światła. Sam jest Światłem. Cudowny blask Jego Miłości wyrywa z krainy cieni. 

Problem w tym, że zabawa w chowanego to nasza specjalność. Uciekanie do ciemnego kąta, brodzenie w mętnej wodzie, tylko po to żeby skryć się przed wzrokiem Zawsze Szukającego. 

Uciekamy przed Światłem czasem tylko dlatego, żeby nie widzieć, nie czuć, nie chcieć czegoś. To brak zaufania, a czasem wstyd zatrzymują nas we własnym grajdołku. Tymczasem On kocha. Znajdzie Cię, gdziekolwiek pójdziesz i to nie groźba, a obietnica pełna Miłości, bo przy nim zawsze jest pokój. Tylko daj się znaleźć Kochanico. Zawołaj Marana Tha - Przyjdź i znajdź mnie! Raz, dwa, trzy, szukasz Ty :)


Zbyt długo już żyję pośród cieni, 
Zbyt długo już chowam się przed światłem. 
Uciekłem w mrok, skryłem przed Twym głosem, 
Kiedy spostrzegłem to, że jestem nagi. 

Przywołałeś mnie Twym cudownym blaskiem, 
Znalazłeś mnie pośród mej ciemności. 
Czuję Twój pokój, nie chcę już uciekać. 
Ogrzej me serce, kamień przemień w ciało. 

Ty rozświetlasz me ciemności, Panie… 



Utwór, który proponuję dzisiaj to opowieść o Bogu, który żyje. Który pośród wszelkich naszych cieni przychodzi, woła i podnosi za każdym razem tak samo cierpliwie. Zespół Illuminandi jest dębicką formacją, która już od kilku lat raczy nas muzyką dość trudną do zaszufladkowania. Jak sami mówią której „ciężkie gitarowe riffy są równie ważne, co melodie grane przez skrzypce i wiolonczelę.” To mnie właśnie ujmuje – lekkie dźwięki i mądre teksty jakby rozjaśniające surowsze brzmienia.

niedziela, 2 grudnia 2012

Od Ducha do ucha - Armia

No to mamy Adwent. To krótki czas. Jeśli nie chcesz przeżyć go wykorzystując każdą chwilę, nie zaczynaj od dzisiaj. Nie słuchaj. Nie wyczekuj. Nie tęsknij. Tym bardziej nie uśmiechaj się na myśl o wspaniałości Tego, który się zbliża.

Jeśli jednak zauważyłaś w sobie iskierkę pragnienia jakiejś zmiany, albo po prostu czujesz że czegoś Ci brakuje…

Otwórz drzwi
wsłuchaj się raz 
Zwycięzca śmierci 
wraca na czas

Czujność polega na tym, że nie odkładasz tego otwarcia drzwi na jutro. Zakochana dziewczyna nigdy nie powie chłopakowi „nie chce mi się dzisiaj z Tobą gadać. Jutro ( jak nie zasnę) ewentualnie coś Ci powiem. Słuchać? Mógłbyś nie teraz? Jutro będę miała więcej czasu.” Ba! Ona będzie wyczekiwać najmniejszych słów, słówek i słóweczek i chłonąć je wszystkie jakby były najważniejsze i jakby każde miało moc zmienić cały świat. Takie coś w sobie wzbudź Kochanico Króla. Taką tęsknotę za Królem!

A o co właściwie w tym otwieraniu drzwi chodzi?
Ano o to, że On może przyjść bo robisz Mu miejsce. W czasie, w myśleniu, we wszystkim. Może się u Ciebie zjawić kiedykolwiek i w czymkolwiek, a nie akurat wtedy kiedy Ty to sobie zaplanujesz. Chodzi też o zaufanie w to, że te drzwi nie pozostaną otwarte bez powodu, a On przejdzie przez nie w dobrym czasie, zawsze najlepszym.

Zmierz się ze sobą by posłuchać Jego szeptu. Sama znajdź najlepszą drogę do tego słuchania, bo „Jego słowa dźwięczą coraz bliżej już”. Może jesteś jeszcze zgaszona, może jakaś niespokojna. Może coś się nie układa po Twojej myśli i czujesz się jakbyś usychała. Ale On się zbliża. On sobie z tym poradzi.

Jesienne wyspy, niespokojne sny
zimowe gwiazdy, zgaszone dni 
usycha trawa, więdną kwiaty pól 
Twoje słowa dźwięczą coraz bliżej już 

Otwórz drzwi wsłuchaj się raz 
Zwycięzca śmierci wraca na czas 

Błądzące światła, mieszkańcy snów 
prostujcie drogi, czuwajcie znów 
wołajcie góry, niech szumi wiatr 
prostujcie ścieżki, nadchodzi Pan 

Doliny wstają, drzewa cieszą się 
upadają góry, daleko gdzieś 
ja patrzę w okno, patrzę w siną dal
rozerwane więzy, nie słuchaj kłamstw 




Moja dzisiejsza propozycja to utwór zespołu Armia - jednego z moich ulubionych i według mnie jednego z najważniejszych w Polsce. Co tu dużo mówić – jak każdą muzykę tak i tą trzeba odkryć samemu. Poetyckie, w większości bardzo biblijne teksty T. Budzyńskiego ujmują mnie już od kilku lat. Muzyka z kolei - w zależności od tego, z którego albumu pochodzi jest jakby nasycona jakąś mglistą zadumą i niepowtarzalnym chmurnym klimatem, albo pogodnym choć surowym brzmieniem. Polecam zwłaszcza te trzy płyty: Duch, Droga i Legenda.

niedziela, 25 listopada 2012

Od Ducha do ucha - Pospolite Ruszenie


Dzisiejsze święto oznacza, że już za tydzień zaczynamy Adwent. W związku z tym, chcę zaprosić Was na tym blogu do czegoś nowego. Lubię urozmaicenia i Ci, którzy bywają tu częściej pewnie mogli się o tym przekonać.

Tym razem proponuję Wam trochę umuzycznienia :) Co tydzień dodam jedną wiążącą się z Adwentem, a mało znaną piosenkę + krótki komentarz. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim z Was będą odpowiadać gatunki, które wybiorę, gdyż będą to głównie mocniejsze uderzenia, ale dla mnie Romans to też ożywiające,  głośne brzmienia przez które jakby On Sam dodaje siły…

Proszę zostawiajcie komentarze i dajcie mi znać, czy nie warto kontynuować taki cykl również po Świętach

--------------------------------------------------------------

Zaczynamy od razu walecznie. „Pospolite Ruszenie” to zespół łączący rocka i muzykę dawną. Słuchając ich tak sobie myślę, że gdyby  przenieść średniowiecznych rycerzy w dzisiejsze czasy zagrzewali by się do walki dokładnie taką muzyką.  Może nawet przed bitwą zamiast okrzyków konkurowali by na gitarowe riffy :) 
Dzisiejsza uroczystość przywołuje mi na myśl obraz Jezusa z Apokalipsy. Jezusa - Wodza przyjeżdżającego na białym koniu i powalającego wrogów samym tchnieniem ust.

A my będziemy królowali z Nim. Będziemy sądzić aniołów. Będziemy wszyscy wreszcie kurcze U SIEBIE. I nikt nam nie powie, że „nie pasujemy”, żeśmy tacy „zacofani”. (Chociaż to piękny komplement :*)  Tutaj nie jest nasz świat. Jego Królestwo nie jest z tego świata, a my jesteśmy od Niego.

"A po tym żebyśmy też wszyscy społecznie
W niebieskiej radości królowali wiecznie
Z tobą, wiecznym Bogiem, i z Krystusem Panem,
Także z Duchem Świętym. Daj to, Boże. Amen."




piątek, 2 listopada 2012

Antykryzysowy przepis asiekowy

Nie możesz się zebrać do modlitwy? Jakoś ciężko w ogóle o Nim myśleć? Przychodzisz do kościoła i wszystko Cię denerwuje? W sumie chciałabyś znowu czuć Jego bliskość, ale to takie odległe?

Jeśli odpowiadasz twierdząco to znaczy, że właśnie nawiedził cię kryzys/dołek/dolina/ciemność/strapienie duchowe (jakkolwiek sobie to nazwiesz). Ale spokojnie. Jest kryzys – jest i rada na kryzys. A w sumie to trzy. 

Prezentuję Wam dziś więc oto „Antykryzysowy przepis asiekowy” czyli jak będąc w duchowym dołku zacząć się wspinać, albo przynajmniej utrzymać stabilność. 

1. Różaniec 

Właśnie tak. Nie, nie żartuję. Cel pal! Pif paf! (taka tam mała demonstracja jego działania)

Bierzesz do ręki, celujesz w intencję i do boju! Jeden krok – jeden paciorek – jedna pułapka na złego. Nie ostanie się on, oj nie ostanie. No bo jakżeby ten, który jest rasowym kłamcą i wielkim, czerwonym znakiem „stop” dla Twojego rozwoju miałby ostać się wobec tak dzielnego posunięcia z Twojej strony, jak ruch na przód! 

Bo różaniec to taka droga. Droga, w której może potykasz się, ale brniesz ciągle do celu. Droga wydająca się najnudniejsza na świecie, ale ucząca samodyscypliny, zaparcia samego siebie i wytrwałości. Droga, gdzie stykasz się z Tajemnicami, których żaden nawet najlepszy kryminał Agaty Christie Ci nie zapewni. 

Ty mocno trzymasz jego paciorki, a on jakby trzyma Ciebie blisko Niego. Daj się wciągnąć. Pozwól się zaintrygować tymi Tajemnicami.



2. Adoracja 

Milion razy o niej pisałam. Opalanie, wpatrywanie… A teraz nie będę się silić na żadne oryginalne obrazy. Niech przekona Cię sama możliwość przyjścia do Niego. Spędzenia czasu w Doborowym Towarzystwie. Schowania w tej ciszy otulającej niczym Jego ramiona. No pobądź z Nim chwilkę. Albo dwie. Ewentualnie siedem. 


3. Piękno 

A weź ucieknij z miasta. A jak nie możesz z miasta to przynajmniej znajdź w nim jakiś kawałek czy to parku, czy rzeki który Cię zachwyci. Góry są dobre, góry są zawsze the best. Tam Jego bliskość jest wyjątkowa, a pytanie jak to możliwe, że człowieka postawił ponad takimi dziełami samo się nasuwa. 

Poszukaj nowej muzyki, która oczaruje Cię w taki sposób, że aż nie będziesz w stanie nic powiedzieć poza krótkim „yyy dzięki Ci Panie.” Może jeszcze dodasz „To jest niesamowite. To jest tak niezwykłe, że aż nie mogę nie wierzyć, że Ciebie w tym nie ma”. Może poczujesz jak on przychodzi w każdym wyśpiewanym słowie i jest gdzieś pomiędzy tymi dźwiękami, a każda nuta na pięciolinii to ślad Jego kroków.

Jak nie muzyka, to może słowo pisane. To Jego – nade wszystko, ale nie tylko. Delektuj się wierszem, wciągnij w lekturę, która choć niepozorna może Ci otworzyć na coś oczy. Uwierz, że On Sam może Ci coś podsunąć, jeśli zdobędziesz się na choć słówko prośby, by to zrobił. „Popatrz na świat jakbyś widziała go pierwszy raz” . Odpocznij w Nim.

niedziela, 28 października 2012

Domowe SPA

No dobra, trochę mnie tu nie było. Londyn, czas na ogarnięcie się w domu po powrocie i tak jakoś to wszystko zajmujące, że blog był niedoglądany przez hohoho. Żeby przełamać tą passę, coś w dziale "dziennikarskim okiem". 

 „Domowe SPA”


Wolny wieczór, szczypta zaangażowania, łyżeczka wyobraźni i pyszności prosto z kuchennej półki to składniki potrzebne do stworzenia domowego SPA. Bardzo apetycznego SPA – warto dodać.

Codziennie rano stajesz przed lustrem. Sięgasz na półkę po kolejny magiczny specyfik. Wybierasz jeden po drugim, wcierasz, wklepujesz, smarujesz, maskujesz. Według portalu Nowekosmetyki.pl przeciętna Polka wydaje na kosmetyki średnio 100 zł miesięcznie. Nie byłoby w tym nic osobliwego, gdyby nie paradoksy, na jakie jednocześnie pozwala. Uświadamiając je sobie można złapać się za głowę. Każda kobieta ma prawo dbać o siebie i czuć się piękna, ale niektóre codzienne nawyki powodują, że skóra raczej nie ma za co być wdzięczna.

Np. Firmy, które sprzedają kosmetyki przeciwzmarszczkowe, jednocześnie do produkcji kremów używają parabenów przyspieszających ich powstawanie. Trudno dostać tani i skuteczny kosmetyk. Co więcej czasem, żeby doczytać z czego jest zrobiony, trzeba by chyba zabierać na zakupy lupę. Światowe koncerny usiłują wmawiać kobietom, że ich uroda sama w sobie nie jest cenna. Podkopują ich poczucie wartości, po to by kupowały więcej. Oferują jednocześnie niewiele więcej niż sztuczność i zagrożenie dla zdrowia. Takie przykłady nieuczciwości można mnożyć, ale jak w takim razie pielęgnować skórę bez obciążania jej truciznami? Gdzie znaleźć alternatywę dla troski o nasz największy organ? 

Prawdziwego kalejdoskopu możliwości dostarcza nam kuchnia. Zamień w wolnym czasie pokój w elegancki i niepospolity salon kosmetyczny. Zapal świeczki. Włącz ulubioną relaksującą muzykę. Już sama możliwość takiego odprężenia wywoła na twojej twarzy uśmiech, który jest najpiękniejszą ozdobą. Do przyrządzenia kilku specyfików, używanych już w czasach starożytnych wystarczą miód, mleko, migdały, sól morska, czy kakao. Ogromne pole do popisu stwarzają też świeże truskawki, młode ogórki, kiwi, jabłka i marchewki. 

Jednym z produktów naturalnych, który świetnie działa na skórę jest miód. Nawilża ją, pomaga utrzymać wilgoć, wygładza drobne zmarszczki, a nałożony na pryszcza szybko go wysuszy. Często jest jedynym skutecznym lekarstwem na popękaną lub spierzchniętą od mrozu skórę Łagodzi też objawy depresji oraz chroni przed zanieczyszczeniami. Jak go zastosować, żeby nie był taki lepki? Zwilż twarz i delikatnie rozprowadź 1-2 krople miodu końcówkami palców. Masuj dopóki nie wyschnie. Możesz go też łączyć z mlekiem, jogurtem czy twarogiem, którym to sposobem stworzysz bajeczny balsam. 

Polecam też przygotowanie słodkiej mikstury z mleka i kakao. Wymieszaj składniki tak, by uzyskać gęstą konsystencję. Podgrzej chwilę i nałóż na twarz na około 20 min. Potem dokładnie zmyj wodą. Ziarna kakaowca rozjaśniają i dodają blasku zmęczonej skórze. Mleko z kolei złuszcza, wygładza, uelastycznia i chroni skórę pobudzając do wytwarzania kolagenu. 

Jeśli chcesz odżywić cerę weź maliny, rozgnieć je i wymieszaj z otrębami pszennymi, łyżeczką miodu i żółtkiem. To owoc, który wzmacnia skórę, poprawia jej wygląd, zapewnia promienny wygląd i działa przeciwzmarszczkowo. 

O podróży do miejsca, w którym można się poddać rozmaitym zabiegom przywracającym harmonię ciała i duszy marzy chyba każda kobieta. Wydaje się jednak, że wizyta w tego typu uzdrowiskach to przyjemność dedykowana elitom. Tymczasem jak widać niewiele trzeba, by zapewnić sobie o wiele więcej relaksu i zadowolenia. Możesz wybrać płacenie koncernom kosmetycznym, albo postawić na coś zdecydowanie bardziej efektywnego – życie w zgodzie ze sobą i rozwój. Jak bowiem powiadają „bez elegancji serca, elegancja ciała nie istnieje”. 

 Joanna Fiut

P.S. Przygotowując tekst korzystałam z internetu i książki "Biblijne sekrety piękna"

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Wielka cisza?

Pojedynek na śmierć i życie. Ciągłe bitwy myśli. Potężna batalia, by wygrać z samym sobą i zdobyć upragniony cel. A na zewnątrz? Przenikająca cisza i głębokie milczenie. To kontrast między tym, co dzieje się we wnętrzu uczestników SKB, a tym jak wygląda to z punktu widzenia obserwatora. Ale co kryje się za tym tajemniczym skrótem? 

Wchodzisz w to? – zapytałam siebie któregoś wieczora. Spotkania mojego pióra z kartkami dziennika w ostatnich dniach, uświadomiły mi, że niczego bardziej nie potrzebuję. Emocje wypływały ze mnie gwałtownie, jedna za drugą i bałam się, że się w nich utopię jeśli nie znajdę dłuższego czasu na wyłączność dla siebie i Niego. Mogłam tylko odpowiedzieć - Teraz albo nigdy.

Tu gdzie przyjechałam milczenie nie jest celem samym w sobie, ale środkiem do celu. Cisza ma swoje zadanie. Najważniejszym dążeniem ma być spotkanie z Bogiem Żywym i Jego Słowem. Nie na darmo rekolekcje nazwano Szkołą Kontaktu z Bogiem.

Choć większość uczestników tak naprawdę nie wie czego się spodziewać, to odczuwa, że szykuje się coś niezwykłego. Być może przeżyją nawet duchowe tsunami, które całkowicie zmieni ich trajektorię myślenia. To, co ma pomóc to przede wszystkim rozłąka ze światem zewnętrznym – brak telefonu, porzucenie innych lektur niż polecone przez prowadzących, czy skromność wzroku. Ta ostatnia zasada polega na nieprzypatrywaniu się nikomu. "Nauczyłam się na pamięć układu płytek i wszystkich obrazów na ścianach, zwłaszcza w jadalni” – wspomina ze śmiechem Ola. 

Walczymy 

Dietrich Bonhoffer, apostoł radykalnego i "świeckiego" chrześcijaństwa, uwydatniał znaczenie ciszy. W listach więziennych pisał o niechęci, z jaką odnosił się do plotkowania współwięźniów: "Tutaj wszyscy bez wyjątku zdają się plotkować o swoich prywatnych sprawach, bez względu na to, czy ktoś odczuje zainteresowanie, czy nie. Jedynie po to, by usłyszeć swój głos. Jest to niemal fizyczny popęd, ale jeśli zdołasz zdusić go przez kilka godzin, czujesz się zadowolony z tego, że się mu nie poddałeś". 

No właśnie. Kogo nie zapytałam, słyszałam, że to wcale nie milczenie było najtrudniejsze, ale zmierzenie się z samym sobą, ze swoimi myślami i problemami. „Sporo spraw wtedy wracało. Przypominały się rzeczy, o których wydawałby się mogło już się zapomniało. Bolesne wspomnienia drążyły serce, domagając się uzdrowienia.” mówi Karolina. Kilkoro uczestników zgodnie jednak twierdzi, że nie gdzie indziej, jak właśnie tutaj było najlepsze miejsce do szukania oczyszczenia i uzdrowienia z tych ran. Znaleźli się też tacy, którzy nie podołali wyzwaniu ciszy. Po drugim dniu rekolekcje opuściły dwie osoby – co dowodzi tylko, że nie było łatwo. 

Trzy medytacje, Msza Święta, spacer, lektura Pisma Świętego, rozmowa z kierownikiem duchowym. Każdy dzień zdawał się wyglądać podobnie, ale wewnętrzny rytm jego przeżywania każdy wygrywał sobie sam. Melodia jednych była harmonijna i spokojna, a innych chaotyczna i nieskładna. Najbardziej wyjątkowa była ostatnia noc. Czas spowiedzi generalnej i adoracja Najświętszego Sakramentu do późna. „Nie często zdarza się Wam spać przed Najświętszym Sakramentem” - żartował ks. Bartek – „A teraz proszę – macie taką możliwość. Możecie nawet przynieść sobie tu śpiwory”

Poznać siebie 

- Nie tworzę map – usłyszałam na pierwszej rozmowie z kierownikiem duchowym – Jestem tylko nawigatorem, pomogę Ci odczytać to, co zostawił ktoś inny. Pamiętaj, że kierownictwo to rozmowa we trzy osoby – Ty, ja i Pan.

Bardzo ważnym elementem SKB jest dziedzina nauki wyższej – rzec by można - lekcji o sobie samym. Bo czyż to nie jest tak, że można się w niej kształcić latami, a i tak nie wiele wiesz? Już na początku prowadzący zaznaczyli, żeby nie ulegać „instynktowi stadnemu” i szukać swojego indywidualnego rytmu. Ale oprócz tego również samo przebywanie tylko ze sobą mogło nam pokazać kim jesteśmy. Agnieszka mówi „Gdyby nie to, że była tu taka cisza i możliwość spotkania z Nim nigdy nie dowiedziałabym się czego naprawdę chcę i nie podjęła decyzji, którą tutaj mi się udało podjąć"

Milcząca znajomość 

Lwia część zjawiła się tu za namową znajomych, którzy wcześniej wydeptali ścieżkę. Do Łagiewnik zjechały się osoby z Gdyni, Warszawy, Białegostoku, Kielc oraz spora ekipa z Nowego Sącza. Wbrew pozorom sądeczanom było trudniej – sama musiałam przyznać, że sporym wyzwaniem jest nie porozumiewać się z kimś kogo się zna. Za drzwiami trzeba było zostawić nawet całą kulturę osobistą. „Chcesz przeprosić, bo szturchnąłeś koleżankę, nie przepraszaj. Chcesz powiedzieć ‘na zdrowie!’, gdy ktoś kichnie, nie mów!”. Trzeba było sporo samozaparcia, by niektórych gestów, czy słów nie użyć mimowolnie wręcz instynktownie. „To jakiś fenomen, że nie rozmawiając z nikim, czuję się jakbyśmy się wszyscy doskonale znali. To chyba wspólna modlitwa, cel i przeżywanie tego samego tak działa”.

Tak o swoim doświadczeniu mówi Marysia: „Kiedy myślę o SKB pierwsze, co się we mnie pojawia, to niesamowita radość. Jednym słowem, trzy dni dotykania, poznawania i odkrywania żywego Boga. Realnej Osoby, która dosłownie przytula, głaszcze po głowie, uśmiecha się. Cisza, daje wiele. Pozwala poznać nie tylko Jezusa, ale też siebie i innych ludzi. Była nas prawie czterdziestka pozornie obcych sobie ludzi. Pozornie, bo kiedy ostatniego dnia, w czasie Eucharystii zaczęliśmy się przytulać i z sobą rozmawiać – ja, odkryłam, że w jakimś stopniu kocham tych ludzi i znam ich o wiele bardziej przez sposób np. mieszania herbaty, niż przez rozmowę. Kocham ich mimo, że nawet nie wiem jak mają na imię. To jest wspólnota. To jest żywy Bóg, który po prostu JEST.” 

Ad maiorem Dei gloriam 

Pomysł na nie zrodził się 12 lat temu u o. Piotra Chrobisza i o. Remigiusza Recława. Jak mówi o. Damian Mazurkiewicz „To było pionierskie wydarzenie i ewenement na skalę światową. Wtedy nikt nie robił rekolekcji ignacjańskich dla młodzieży.” Do tej pory forma została podobna, ale dobór tekstów biblijnych przeszedł spore rewolucje. „To musiało być wsłuchiwanie się w to z czym przyjeżdżają i jak przeżywają ludzie. Do tej pory się zdarza, ze jedną, druga medytację zmienimy.” 

Rekolekcje w całości bazują na duchowości ignacjańskiej. Prowadzą je w końcu jezuici. Najważniejsze zagadnienia, które młodzi poznają na SKB to indywidualne podejście do każdego człowieka i to, że Bóg działa w życiu każdego z osobna. Trzeci element to rozeznawanie - sposób bycia między dobrym, a złym duchem w wolności podejmowanych decyzji i kroków. Dla Ignacego było to istotne, żeby przezwyciężać zakusy, których doświadczamy od złego ducha. Na korytarzach można zobaczyć porozwieszane zabawne rysunki z cytatami z „Ćwiczeń Duchowych”. Niektórzy spacerując po korytarzach przepisywali je – widać wzbudzały zainteresowanie. Dzienniki duchowe to kolejna ważna kwestia – uczestnicy mieli w nich zapisywać wszelkie poruszenia duchowe i nosić je ze sobą, gdzie jest to tylko możliwe. Słowo bowiem mogło uderzyć w dowolnym momencie. 

W grudniu 2011 młodzi uczestnicy przyjechali do krakowskich Łagiewnik, ale nie zawsze tak jest. Szkoła Kontaktu z Bogiem uczy w różnych miejscach Polski. Jakie to ma znaczenie? Czy wybór miejsc jest szczególny? Ojciec Damian odpowiada: „ Z doświadczenia wynika, że jeśli jest dużo przestrzeni ludzie czują się swobodniej. W Łagiewnikach wszędzie kręciło się sporo ludzi – to krępuje. Mniejsze miejsca są gorsze, bo trudniej się skupić. Dobra przestrzeń jest za to w Ciężkowicach – tam kontakt z naturą ułatwia wejście w zachwyt Panem Bogiem. Są też miejsca, które sprzyjają klimatycznie, szczególną życzliwością. Jesteśmy nie tylko gośćmi, ale ci którzy prowadza ośrodek też przychodzą na wspólne adoracje, oferują nam nie tylko miejsce, ale też towarzyszą. Daje to poczucie że na rekolekcjach jesteśmy wszyscy.” 

Błogosławieni cisi 

Tworzący to dzieło jezuici są prawdziwymi profesjonalistami w swojej branży. W ekipie Polski Południowej są: o. Damian Mazurkiewicz, ks. Bartłomiej Przepeluk, ks. Daniel Wojda, ks. Jakub Niedzielski i inni klerycy. Bardzo rzadko spotyka się ludzi, którzy mają tak ogromną miłość i dobroć w oczach. Można u nich uzyskać odpowiedzi na wiele pytań. Potrafią pomóc w momencie zwątpienia, dają poczucie bezpieczeństwa. Ich praca i ofiarność jest naprawdę wzruszająca – mówi Asia. Nie mają chwili dla siebie. Cały czas coś przygotowują, rozmawiają z uczestnikami, prowadzą kierownictwo, albo rozwiązują inne problemy. Ojcowie śmieją się wspominając jedną z ciekawych anegdot: „O. Waldek wybrał się kiedyś do apteki, za potrzebami kobiecymi, przy czym zapomniał, że jest w stroju służbowym… Wzbudził ciekawe reakcje u farmaceutek”. 

W jezuickich pokojach toczyły się naprawdę ważne rozmowy. Niektórzy uczestnicy właśnie to uważają za najważniejsze, co im pomogło. Jezuici poświęcili się całkowicie swojemu zadaniu. Pomagali nazywać to, z czym nie radzili sobie uczestnicy, zadawali im specjalne zadania i indywidualnie dobrane ćwiczenia, dawali rady mające na celu doskonalenie modlitwy. Czas wyznaczony na rozmowę to 20 minut dziennie, ale nierzadko zdarzały się czasy „bonusowe”.

„Milczenie ma treści bogate” 

Wyobraź sobie miejsce spowite ciszą. Zobacz człowieka, albo grupę ludzi, którzy wcale przed nim nie uciekają. Ani słowa. W tym bezgłosie obserwują wszystko dookoła. W ich oczach odbija się radość obserwowania. Rozkosz słuchania. Szczęście odnajdywania tego, czego wcześniej nie mieli okazji dostrzec. Modlitwa, staje się tu istotą wszystkiego, a serca zdają się rozbrzmiewać rytmem skromnych słów: 

Przybliż mnie Panie do siebie,
zabierz i ukryj przed światem.
Nic nie mów. Bądź - to wystarczy 
milczenie ma treści bogate... 


Joanna Fiut


wtorek, 14 sierpnia 2012

Od-nowa

Rześki poranek. Słońce nieśmiało wynurzające się zza gór. Rosa na trawie. Lekki powiew wiatru. A ona po prostu usiadła w tej ciszy. Bawiła się przeczesując palcami trawę. Patrzyła w niebo bawiąc się w nadawanie imion chmurom. Po raz pierwszy od dawna poczuła, że łapie oddech. 

Nie musiała zastanawiać się nad tym, co myślą patrząc na nią inni ludzie. Zdecydowanym ruchem rozproszyła resztki mgły, która przysłaniała jej własną wartość. Rozejrzała się i zaczęła cieszyć tym, co jest. Błędy – były, są i będą popełniane i przez nią i przez ludzi – te, które się zdarzyły teraz nie mają znaczenia, liczy się dla niej to czego ją nauczyły. Dziwne zależności i rozmywanie się wcześniejszych decyzji, niekonsekwencja we własnych dążeniach – no i cóż, w każdym momencie wystarczy nowe postanowienie i parę kroków, żeby pójść znowu na przód. Smutek? Nawet radość to wybór, w końcu „Zawsze się radujcie” nie jest bezpodstawne. 

W pewnym momencie wróciło do niej wspomnienie. Duchota. Skwar. Hałas. Smog. Biegnie z jednego końca miasta na drugi. To nic nie zmienia – ciągle wydaje jej się, że nie rusza się z miejsca. Czuje się jak w ciasnej klatce. Ma skrępowane ruchy. Kłamstwa, oszukiwanie siebie, coś co powinno być dawno zamknięte, a wraca jak bumerang. Dostrzega to co jest poza nią, ale nie jest w stanie po to sięgnąć.

Nie, nie będzie się dłużej nad tym rozczulać. Nie po to dostała dar w postaci Słowa Umocnienia żeby od nowa popadać w przygnębienie. 

Jak to się właściwie stało, że udało jej się uwolnić? 

Będąc w klatce wydawało jej się, że nie ma wyjścia. Że już zawsze będzie skazana na to samo, na rutynę, na wracanie do tych samych błędów. To ją upokarzało. Czuła się coraz gorzej, bo chciała już czegoś nowego, ale była pewna, że nie da się tak po prostu uciec. Była złą na siebie samą, na ludzi, na Boga. Nie chciała już nawet o tym wszystkim myśleć, żeby nie popaść w jeszcze większe przygnębienie.

W końcu jednak stanęła do walki. Zmierzyła się z tym co naprawdę czuje, czego chce i jak zamierza to osiągnąć. Zaplanowała drogę. Nie sama – o nie. Zwróciła się do tego, który jest Początkiem i Końcem. W sakramencie pojednania znalazła otuchę i siłę. Pojawiała się pustka i głód, ale wtedy zapełniała je Chlebem. 

Pojawiały się też wątpliwości. Jako Kochanica Króla nie dawała się jednak tak łatwo zwieść przygotowana na matactwa złego. Że niby wcześniej miała więcej? „Przecież byłaś swobodna!”. Swoboda, tak to nazywa. Problem w tym, że to ten, który na temat ludzkiej wolności ma najmniej do powiedzenia – jego celem jest bowiem tylko spychanie w więzienie winy. 

W końcu wstała i ruszyła. Bez względu na wszystko. Codziennie dostaje od Najwyższego nowy pakiet kredek, ołówków i długopisów. Projektuje. Uwierzyła, że najlepszym sposobem przewidywania przyszłości jest jej tworzenie. Czyste kartki w notesie są ciągle zapełniane nowymi inspiracjami, a kolejne zachwycające projekty - świadectwem dla innych.

Kochanica Króla lubi nowe początki. Lubi zaczynać, ryzykować. Wie, że każda spowiedź jej na to pozwala. Wie, że Jego miłość przynagla ją do zaufania. Kocha tego, który przeszedł od śmierci do życia, żeby pokazać jej, że co by się nie działo może powstać. 

Może to chwila, żeby dotarło do Ciebie - Kochanico Króla, która właśnie to czytasz - że to może być Twoja historia. A może to moment, żeby zacząć tworzyć własną opowieść, całkiem podobną do tej, choć zupełnie inną. Zawołaj „Vieni Santo Spirito Creatore” i komponuj. Weź haust powietrza i idź na przód. Wyjście na szczyt może zmęczy, zrani, będzie samotne – ale jak już się tam znajdziesz poczujesz coś niepowtarzalnego. Wolność. 

„Odłożywszy wszelki ciężar, [a przede wszystkim] grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala.” Hbr 12, 1b-2a


poniedziałek, 6 sierpnia 2012

"Miłość, cel i pasja"

W pierwsze tarapaty wpadał już w szkole podstawowej – nauczyciele ledwo radzili sobie z jego agresją. Potem doszły narkotyki, kradzieże i bójki. Teraz Flavo ma 19 lat, jest animatorem we wspólnocie młodzieżowej Magis i nagrał już kilkanaście piosenek na swoją płytę. Po jakich ścieżkach włóczył się nim odnalazł tę obecną? 

Szare nowosądeckie osiedle. Jedno z wielu. Małolat – Bartek chce się odnaleźć w towarzystwie kumpli. Alkohol, olewanie szkoły, papierosy. Ci starsi mają też dostęp do narkotyków. I tu zaczyna się ciemny etap jego życia. 

Przez pół roku Bartek nie chodzi do szkoły. Imprezuje, kradnie, wdaje się w bójki „W domu chowali przede mną portfele. Częstowałem się pieniędzmi siostry. Jak mnie chcieli zamykać w pokoju, to się kłóciłem, że i tak wyjdę i kiedyś wyleciałem razem z oknem” – opowiada. Sąd przydziela mu kuratora. W pogotowiu opiekuńczym ma spędzić 3 miesiące, ale ostatecznie zostaje tam tylko dwa i pół tygodnia przez cały czas skupiając się wyłącznie na braniu. Jako 15-latek ma już dwie sprawy w sądzie. 

W domu też nie dzieje się dobrze. „Do tej pory nie mogę sobie wybaczyć, że okradałem swoją rodzinę. Moja mama miała odłożone 2000 zł na wyjazd do pracy za granicą, a ja prawie wszystko zabrałem na narkotyki. Musiała wyjechać za pożyczone pieniądze. Nieraz rozbijałem szyby, czy podniosłem rękę na moją mamę. Współczuję rodzicom, bo nie wiem co oni wtedy sobie myśleli.” – mówi. 

Po jakimś czasie rozmawia z kuratorem. Dzięki temu, że robi to dobrowolnie może wybrać ośrodek do którego trafi. Wyjeżdża do Bielska Białej. Tam w Ośrodku Wychowania i Resocjalizacji młodzieży ds. uzależnień spotyka odpowiednią terapeutkę i uświadamia sobie, że jest uzależniony. Dopiero po 18 miesiącach może zacząć wychodzić na zewnątrz i rozpocząć zawodówkę. Pojawiają się pierwsze konkretne plany na życie, Bartek zaczyna też szukać pasji. „Wiedziałem, że jest nią pisanie tekstów piosenek i wierszy, tylko wcześniej one były chore.” Niestety jednak pod względem dostępności narkotyków miasto miastu równe – „Musiałem już być za siebie odpowiedzialny i radzić sobie, ale znowu ćpanie zaczęło kusić, śmierdziało mi pod nosem marihuaną. Nie poddałem się, stwierdziłem że to głupie. Dobrze, że miałem jeszcze coś w głowie.”. 

Podejmuje decyzję, że wraca do Nowego Sącza. Tutaj jeden, drugi skręt i znowu problem. Pomaga kolejna terapia , tym razem otwarta. „Tutaj też poznałem zarąbistą terapeutkę, babę życiową, że tak nazwę. Zobaczyła moje papiery, powiedziała, że się zdarza i pogadaliśmy szczerze. Mówiła, że mam poukładane w głowie i szkoda tego marnować.”. Flavo właśnie temu momentowi swojego życia nadaje kluczowe znaczenie. Twierdzi, że to wtedy coś w nim pękło i zaczął naprawdę szukać zmiany. 

„Słowo dla Słowa” 

 Na szczęście gdzieś obok tych wszystkich szemranych spraw jest muzyka. W mojej twórczości jest palec Boży – mówi. Do studia przyprowadził go kolega – raper Werez, spotkany po 7 latach, zapytał Bartka, czy jeszcze robi coś z muzyką. - Za gówniarza coś tam robiłem na ławce. Chciał żebym poszedł, to poszedłem. Tak się zaczęła zabawa – nagrałem pierwszy kawałek „nie chcę cię nawracać” i zacząłem tym żyć.

Bartek pisze wiersze i teksty piosenek już na osiedlowej ławce, ale teraz podobnie jak swojemu życiu nadaje twórczości nowy kierunek. Po tym jak jego pasja odradza się zaczyna mieć na co wydawać pieniądze „Wolę dać 30/40 zł za kawałek, niż zjarać się i mieć z tego tylko problemy”. Jest w szoku, że w tym co robi wspierają go nawet rodzice. 

Flavo ciągle ma nowe pomysły na utwory. Nie zamyka się na jedno grono słuchaczy. „Nie chcę nawracać ludzi którzy są w kościele, tylko tych którzy jarają na ławce pod blokiem.” - twierdzi zdecydowanie. Do tej pory nagrał 17 utworów. W planach ma jeszcze około 13. Nie wyznacza sobie terminów na dokończenie pierwszej płyty zatytułowanej „Słowo dla Słowa”. Twierdzi, że chce to po prostu zrobić jak najlepiej. Oprócz swoich koncertów zagrał też support przed Arkadiem. W zamierzeniach ma teledysk pod nowosądeckim ratuszem z udziałem ponad setki osób. „Zarobkiem jest dla mnie uśmiech ludzi. Nawet 10 osób pod sceną jest spoko. Myślę że mam wiele do powiedzenia, ale zdaję sobie sprawę, że nie jestem najlepszy. Wiele muszę poprawić” Bartłomiej Wawrzyniak „Wacek” – właściciel Studia Pozytywnego, w którym nagrywa Bartek docenia jego pokorę - „Nie uprawia wydumanego moralizatorstwa. Może niekoniecznie w tekstach, ale w sposobie bycia można się domyślić, że jego życie nie było łatwe”. 

Niedawno Flavo dostał propozycję do występu na mistrzostwach świata w hokeju na lodzie, ale odmówił. Tłumaczy, że jeszcze nie czuje się gotowy. Woli skupić się na akcji prowadzonej wspólnie z Mirkiem Witkowskim w sądeckich szkołach. Opowiada na niej młodym ludziom o tym, że nie warto sięgać po narkotyki. „Ważniejsza jest dla mnie pomoc drugiemu człowiekowi. Poza tym cieszy mnie, że ludzie widzą we mnie potencjał, bo mnie to motywuje do działania, ale nie uważam się za artystę..” przyznaje. 

Nowa misja 

Jak to się stało, że odwrócił swój system wartości o 180 stopni? 

W 2010 roku trafił do wspólnoty Magis. To duszpasterstwo młodzieżowe prowadzone przez jezuitów. Wspólnota stała się dla niego przestrzenią do rozwoju. Bartek przewartościował swój światopogląd. Otworzył wszystko na nowo, gdy dostrzegł wsparcie od Boga. „Nauczyłem się tu modlić. Odkryłem, że rozmowa z żywym Bogiem to podstawa. Uświadomiłem sobie, że On nie jest Kinder niespodzianką, tylko trzeba z nim iść na współpracę. Jestem w jego armii po coś i mam konkretną misję. Wiem, że jak spełnię jego misję wszyscy będziemy się cieszyć”.

Najbardziej zszokowała go to jak różne osoby tu spotkał. „Są ludzie z najlepszego liceum w Sączu i tacy z cechu, są czternasto i dwudziestolatkowie – nie ma blokad, sprzątamy, modlimy się, czy tworzymy coś razem. Czasami to tak hardcorowe rzeczy, że jedna subkultura na pewno by tak nie potrafiła. Oni wszyscy mają jakąś dziwną moc… są mili, pytają co tam u mnie… z kim ja tak rozmawiałem w życiu?! Co to w ogóle była dla mnie kreatywność?! Chyba tylko to, skąd wziąć pieniądze”.

To nie wszystko. Krótko po tym, jak osobiście przeszedł metamorfozę zaproponowano mu animatorstwo. „Szukałem czegoś, za co mógłbym być odpowiedzialny. I nagle wszyscy mi mówią, że „animator!”. Bałem się takiej odpowiedzialności za innych, ale stwierdziłem, że wchodzę w to.” To był rzut na głęboką wodę. Mimo, że nie był pewny czy podoła takiemu zobowiązaniu wobec innych radzi sobie świetnie, co potwierdza jego grupa – 7 młodych chłopaków. 

Windą do nieba? 

„Nauczyłem się realizować pasję i szukać spełnienia. Teraz doceniam wszystko co mam. Pogłębiłem swoją wiarę i ona jest teraz dla mnie ważna, dlatego Bóg pojawia się w większości moich tekstów”. W jednym ze swoich najnowszych utworów Flavo pokazuje, że często wolimy wybierać drogę na skróty, która zamiast w górę, wiedzie nas w dół – do piekła. Okazuje się wtedy, że mimo przeciwności losu lepiej iść do celu powoli i bezpiecznie – schodami. Dziś będąc tego świadomym i mając do wyboru windę i schody - Bartek wybiera mozolne wdrapywanie się na ostatnie piętro budowli swojego życia. Widać, windy bywają awaryjne , a na schodach liczy się siła, rozum i determinacja. Wówczas rozpala go jedna iskra – miłość, cel i pasja. 

Joanna Fiut





 --------------------------------------------------------------------------------------------------- 

Już od dawna ten pomysł chodził mi po głowie, więc postanowiłam dłużej nie zwlekać z jego realizacją. Dziennikarstwo to jedna z moich pasji, a możliwość umieszczania tutaj tekstów w trochę innej formie niż zazwyczaj zapewni mi sporą dawkę motywacji. Mimo, że nie mogę się jeszcze nazwać "dziennikarką" w pełnym tego słowa znaczeniu - uczę się i dążę do tego (; Mam nadzieję, że spodobają Wam się efekty mojej pracy.

niedziela, 15 lipca 2012

"Oto ja. Poślij mnie." - czyli szczypta ryzyka na dziś.

Zatrzymaj się. Złap oddech. Wypowiedz proste słowa. „Oto ja, poślij mnie”. Nie jest łatwo, prawda?

„Oto ja” czyli kto? Można by sobie zadać słynne pytanie „kim jesteś”, ale nie o to teraz chodzi żebyś szukała jakichś wzniosłych odpowiedzi. Więc dziś, zamiast próbować ubierać w słowa odpowiedź wprost, zwyczajnie pomyśl z czym przed Nim stajesz właśnie w TYM momencie.

Właśnie teraz, kiedy prawdopodobnie siedzisz przed komputerem. Popatrz na swoje dłonie. Wyciągnij je przed siebie. Czy to nie dziwne, że gest prośby jest jednocześnie gestem oddania?

Oddajesz siebie, wszystko co masz, całą swoją wolność, poczucie bezpieczeństwa, wiedzę czy niewiedzę na temat siebie – by dostać jeszcze więcej. W Twoim charakterze, uczuciach, marzeniach, pragnieniach, pasjach, obawach, słabościach i wątpliwościach jest coś co może zawojować świat. Zupełnie wyjątkowa twórcza cząstka. Nie ma znaczenia, że ktoś podziela Twoje zainteresowania – i tak nie wykona za Ciebie Twojej pracy. Uświadom sobie to, a docenisz odpowiedzialność i wielkość zadania, które przed Tobą stoi. 

Oddaj to. Jak? Szczerze powiedz „Może jeszcze nie do końca wiem kim jestem, ale wiem że Ty możesz mi to pokazać. Daję Ci tyle ile mam. Wszystko. I to co dobre i to co słabe. Nie chcę nic zostawiać dla siebie, bo i tak Ty mi to dałeś i i tak to jest Twoje. Rozmnażaj to, jak ten chleb dla ludzi.” Ale uważaj! Słowa bezwarunkowego oddania są nad wyraz ryzykowne…

„Poślij mnie”.
Nie jedna z Was już pewnie doświadczyła jak On potrafi być szalony. Przychodzi, nawet nie jak wietrzyk, ale jak prawdziwe tsunami. W jednej chwili zburzy wszystko co sobie skrzętnie budowałaś i pokazuje nowe horyzonty. Niby brzmi ciekawie, ale w praktyce wychodzi na to, że wcale jest tak lekko. 

 No bo co? Jedno miejsce, jedna wspólnota, jeden zamknięty świat – to bardzo wygodne. Formowanie sobie strefy bezpieczeństwa. Chodzenie za tym co najłatwiejsze. Tymczasem bycie posłanym oznacza gotowość na trud. Na zniecierpliwienie. Na poczucie samotności. Bycie osaczonym. Wrażenie, że to co właśnie przyszło jest ciężką kulą u nogi, a nie błogością. Spokojnie. Znajdź w tym wszystkim i uchwyć się kurczowo przynajmniej jednej dobrej myśli. Dostrzegaj. Miej otwarte oczy. Dziękuj. Dawaj z siebie 100 % mimo wszystko. Ofiarowuj innym ile możesz. Jeśli idziesz cały czas u Jego boku – zaufaj i odwagi! Bądź z Nim i ciągle pytaj. W takim trudnym czasie przychodź do Niego nawet częściej niż zwykle, żeby się upewniać, że idziesz w dobrym kierunku. Gwarancja Jego Świętej Obecności obowiązuje 24 godziny na dobę. 7 dni w tygodniu. Zawsze.

I pamiętaj - jesteś Wiadomością. 


sobota, 7 lipca 2012

Do października!

Kochani! Właśnie spełnia się jedno z moich marzeń i jutro wylatuję na praktyki dziennikarskie do Londynu. Będę tam uczyć się pracując w redakcji, poznawać ludzi, kulturę, szlifować język, szukać inspiracji i cieszyć zwiedzaniem nowych miejsc :) Postaram się od czasu do czasu coś tu napisać, ale pewnie nie będzie to często. Bardzo proszę o modlitwę, bo to nie tylko wielka szansa, ale też ogromne wyzwanie!



sobota, 26 maja 2012

"Powstań Wietrze z Północy..."

Zostało jeszcze kilka dni maja, ale dziś, w wigilię Zesłania Ducha Świętego ostatnie rozważanie. Przygotujmy się na trwałe odwiedziny.



 Przybytku Ducha Świętego.

Pomyślałaś kiedyś, że przyjmując Komunię Świętą jesteś żywym Tabernakulum i prawdziwą świątynią? Maryja była nią od poczęcia. Jej ciało stało się Domem dla naszego Zbawiciela. Duch Święty gościł w Niej non stop. 

Duch Święty to Osoba. Tak jak Jezus, tak jak Bóg Ojciec. Nie uroczy gołąbek, czy ognik. „Bez Twojego tchnienia cóż jest wśród stworzenia, jeno cień i nędza” . Duch Święty jest naszym Suplementem Diety. Wzmacnia mechanizmy obronne, duchowy system odpornościowy. Sprawia, że obowiązek staje się radością i inspiracją. 

W kieszeniach chowa pociechę i uzdrowienie. Dzieli się nimi chętnie, gdy zostawiasz Mu pole do popisu. Pozwól Mu przyjść nie wyobrażając sobie jak miało by się to stać, nie kombinuj, nie spinaj. Daj się tylko poderwać. 

W plecaku ma dla Ciebie napój energetyczny – niezwykłe wyznanie miłości. Kobieta, która pozwala Mu się do siebie zbliżyć jest utulona Jego cichym szeptem. Poflirtujesz z Nim? 

Nosi też przy sobie klucze. Jak w apostołach otworzył złożone dary, tak w Tobie chce rozpieczętować wszystkie prezenty, najróżniejsze słodkości i aromaty. Zawołaj do Niego: „Wiej poprzez ogród mój, niech popłyną jego wonności”.

sobota, 19 maja 2012

"Będziesz prześliczną koroną"

Wciąż podróżując, z każdym krokiem zauważamy więcej znaków. Wezwania litanii mogą być nie tylko błogosławieniem Matki Boga i proszeniem jej o wstawiennictwo, ale też wskazówkami do naszego życia. Dzisiaj skupmy się na aspekcie królowania. 



Królowo Aniołów 
Święty Paweł w Drugim Liście do Koryntian przypomina „Czy nie wiecie, że będziemy sądzić aniołów?” To nie metafora, a rzeczywistość. Bóg tak wywyższył człowieka. Właśnie Ty Kobieto jesteś powołana do tego, by kiedyś uczestniczyć w sądzie nad nękającymi Cię już teraz zbuntowanymi aniołami. To w prawdzie przyszła perspektywa, ale jest też wskazówką do teraźniejszości. Według mnie to apel do wyraźnego odrzucania zła. Brzmi abstrakcyjnie, a tak naprawdę chodzi tylko o to by świadomie wybierać. Kształtować sumienie codziennym rachunkiem sumienia. Buntować się przeciw systemowi cywilizacji śmierci, ale rozróżniać między grzechem, a osobą. „Nie toczymy walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw pierwiastkom duchowym zła.”. /por. Ef 6,12/ Prawdziwa Królowa napiętnuje grzech, ale za człowieka się modli.

Królowo Apostołów
Należąc do Chrystusa jesteś wysłanniczką. „Wy jesteście naszym listem, pisanym w sercach naszych, listem, który znają i czytają wszyscy ludzie. Powszechnie o was wiadomo, żeście listem Chrystusowym dzięki naszemu posługiwaniu, listem napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego; nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach serc.” 2 Kor 3, 2-3 
Bądź żywą, chodzącą wiadomością. Kobieta Apostoł nie mówi wszystkim o tym, że Bóg jest radością, a po prostu cieszy się. Nie rozgłasza, że Bóg ukochał piękno, ale sama docenia i znajduje piękne rzeczy i miejsca. Nie rozwodzi się nad tym, że „Bóg Cię kocha”, a całą sobą świadczy o tym, że czuje się kochana i sama kocha. Nie tłumaczy innym, że mają nie kłamać, ale zawsze, nawet w drobiazgach wybiera prawdę. To buduje jej autentyczność. Ludzie widząc takie życie sami zaczną dociekać, dlaczego nawet jak upada to podnosi się jeszcze silniejsza.


 „Wówczas na widok łuków i strzał wysypywanych z kołczanów pod nogi poznał i pan Podbipięta, że zbliża się godzina śmierci, i rozpoczął litanię do Najświętszej Panny. Uczyniło się cicho. Tłumy zatrzymały dech, oczekując, co się stanie. Pierwsza strzała świstnęła, gdy pan Longinus mówił: „Matko Odkupiciela!” – i obtarła mu skroń. Druga strzała świstnęła, gdy pan Longinus mówił: „Panno wsławiona!” – i utkwiła mu w ramieniu. Słowa litanii zmieszały się ze świstem strzał. I gdy pan Longinus powiedział: „Gwiazdo zaranna!” – już strzały tkwiły mu w ramionach, w boku, w nogach... Krew ze skroni zalewała mu oczy i widział już – jak przez mgłę – łąkę, Tatarów, nie słyszał już świstu strzał. Czuł, że słabnie, że nogi chwieją się pod nim, głowa opada mu na piersi... na koniec ukląkł. Potem, na wpół już z jękiem, powiedział pan Longinus: „Królowo Anielska!” – i to były jego ostatnie słowa na ziemi. Aniołowie niebiescy wzięli jego duszę i położyli ją jako perłę jasną u nóg „Królowej Anielskiej”. /H. Sienkiewicz - Ogniem i Mieczem/

sobota, 12 maja 2012

Kolejne ślady

Idziemy dalej.  Następne wezwania litanii podpowiadają nam kolejne ślady, jakie kobieta ma zostawiać gdziekolwiek się pojawia.



1. „Panno roztropna” – rozwaga 

W sercu i głowie kobiety roztropnej ciągle rozbrzmiewa pouczenie Syracha: "Na wargach mądrego znajdzie się wdzięk." (Syr 21, 16) Bowiem: "Czy, w ryju świni złota obrączka, piękna kobieta, ale bez rozsądku." (Prz 11, 22). Uczy się ona ważyć każde wypowiadane słowo i odrzucać zanim wypowie, te które są fałszywymi podszeptami Złego. Mądrość rodzi się ze słuchania – Najwyższy sam daje dobre intuicje i podpowiada rozwiązania. Nie chodzi o wyidealizowany świat, ale o wybieranie. Wybieranie tego z dwóch wilków, który jest dobry. Wtedy choć ciągle ze sobą walczą, zwycięża ten którego karmisz. 

2.  „Panno można” – bogactwo 

Bogactwem kobiety jest jej na przykład wdzięk, prawdziwe piękno. 
Piękno to władza, a władzę można wykorzystywać różnie. W dobrym przypadku, jej piękno emanując na mężczyzn i innych - realnie ich przemienia, w złym - powoduje zatracenie męstwa i szacunku - tak do niej samej, jak i do Tego, który ją stworzył. Poznasz wdzięk, a inni będą mieli szansę się nim zachwycić, gdy zaczniesz być wdzięczna.

Wszystkie zasługujemy na to, żeby czuć się piękne. Dbanie o siebie, estetyczny ubiór, ćwiczenia fizyczne są ważne, bo jesteśmy jednością ducha i ciała. Problem w tym, że to non stop jest wykorzystywane. Choćby przez wielkie koncerny kosmetyczne, których kampanie polegają na tym, że naruszają nasze poczucie atrakcyjności. Ale czy to oznacza, że nie możemy w ogóle korzystać z kosmetyków? Bynajmniej! Zachęcam za to do korzystania z produktów całkowicie naturalnych, które w prawdzie nie są promowane w marketingowy sposób, ale są dziełem Bożym. A Boża kampania reklamowa trwa cały czas – „Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieła rąk Jego nieboskłon obwieszcza”(Ps 19,2-3 ) :)
 Mały przykład – w bonusie pod tekstem ;) 


3. „Panno wierna” - wierność 

Nie da się utrzymać na dłużej żadnej relacji, bez potężnej pracy. Kobieta wierna pamięta, że mimo upadków, zgrzytów, kłótni, a czasem nawet niesprawiedliwości Słowo Jedynego jest zawsze skałą. "Zachowaj wierność bliźniemu twemu w biedzie, abyś z nim razem wzbogacił się w jego pomyślności." Zapewnienie "Nie martw się, jest bowiem droga powrotu." dodaje jej otuchy, a wierność Stwórcy prowadzi do pokoju w sercu.

***Kosmetyczno-naturalny bonus: 

Jednym z produktów naturalnych, który świetnie działa na skórę jest miód. Nawilża ją, pomaga utrzymać wilgoć, wygładza drobne zmarszczki, a nałożony na pryszcza szybko go wysuszy. Łagodzi też objawy depresji oraz chroni przed zanieczyszczeniami. Jak go zastosować, żeby nie był taki lepki? Zwilż twarz i delikatnie rozprowadź 1-2 krople miodu końcówkami palców. Masuj dopóki nie wyschnie.

sobota, 5 maja 2012

W rozmarynowym zapachu

Maj zaczął się już kilka dni temu, ale dzisiaj jest pierwsza sobota miesiąca – dzień szczególnie Maryjny. Zaczynamy „Naukę blasku z Gwiazdą Zaranną”. Niewtajemniczonych odsyłam tu: https://www.facebook.com/events/350377575018661/ 

Według legendy kiedy Maryja z Józefem uciekali z małym Jezusem do Egiptu zatrzymali się nocą na odpoczynek. Matka Boża zahaczyła szatą o krzak, który zakwitł w środku nocy przybierając przy tym zapach i kolor jej sukni. Od tamtej pory nazywamy go „Różą Maryi” albo „Rozmarynem”. 



To niby tylko legenda, ale w piękny sposób pokazuje istotę kobiecości. Tak jak Maryja zostawiła ślad swojego piękna, tak każda kobieta ma podobne zadanie. Tam gdzie się pojawia powinien kwitnąć wdzięk. Jakie więc są składniki naturalnych feromonów Królowej?

 1. „Matko dobrej rady” - Troska

 Ona sama jest okazaną nam troskliwością i czułością. Jezus podzielił się z nami „Tą, która osłodziła Jego dzieciństwo, która znała Go jak nikt inny” Nie chodzi o to, że masz robić wszystko za innych. Nie okażesz troski pobłażając niedorzecznym zachowaniom. Dbałość możesz ludziom okazać w drobiazgach. Nikt tak nie wie co to troska jak Matka. Opiekuńcza, ale stanowcza. Zawsze gotowa, by służyć dobrym słowem. Wstanie w nocy, nawet gdy już opada z sił. 

 Usiłuje się nam wmówić, choćby przez głupie określenie „kura domowa”, że troska o rodzinę, dom, ducha to słabość, ale nie ma w tym ani krzty prawdy. To nasza natura i sama klasa. Podobnie jak dbanie o siebie. 

 2. „Matko najmilsza”  - spokój.

Spokój to świadectwo. Wszyscy dookoła biegają w panice, wyładowują swój strach na innych. Kobieta piękna wie, że histeria nic nie buduje i nie wpada w popłoch z byle powodu. Zna siebie na tyle, że wie że sobie poradzi. Ufa Panu, który daje jej opanowanie. Nie to, że w ogóle nie płacze, czy nie wyraża gniewu bo to też jest potrzebne. Grunt w tym, że kontroluje emocje, które nią nie rządzą. A już na pewno nie w takim stopniu by antidotum na ból stawało się ranienie innych. Pamiętaj jednak , że to zazwyczaj nie sama rozmowa, czy nawet wykrzyczenie komuś jest tym zranieniem, ale słowa nad którymi się nie panuje – żywe przekleństwo, coś czego się tak naprawdę nie myśli. 

 Maryja jest tego doskonałym przykładem. Przypomnijcie sobie sytuację, gdy Jezus zwrócił się do tłumu słowami na pozór brzmiącymi jak oskarżenie. „Któż jest moją matką i moimi braćmi? Kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką". Ona stwierdziła tylko, że wszystko ok. No bo przecież spełnia „warunki” – znała swojego Syna i znała siebie.

 3. „Matko przedziwna” - tajemnica

Cóż można pisać o tajemnicy? Jest nią sam nasz Trójjedyny Pan i jest nią Matka. Dawaj się odkrywać, ale stawiaj całą sobą pytania. To przyciąga. Bądź zagadką, na którą ludzie starając się znaleźć odpowiedź trafią do Najwyższego. 



 ***Mały rozmarynowy bonus (; 

Jednym z najlepszych sposobów na odreagowanie stresu zapewniającym dodatkowo czas na chwilę rozmyślań nad minionym dniem jest pachnąca kąpiel. Badania „International Journal of Cosmetic Science” wykazały, że kobiety zażywające kąpieli zapachowych są bardziej zrelaksowane. Rozmaryn to doskonale orzeźwiający antyoksydant. Ma właściwości odżywiające skórę, nadaje jej zdrowy, młody wygląd i łagodzi stres. Aby uświetnić swój wieczór przewiąż pęczek rozmarynu nitką i przywiąż go do kranu nalewając do niej wodę (;

środa, 2 maja 2012

Wyniki konkursu

Dziękuję za wszystkie nadesłane e-maile :) Zwycięskie hasło to...
...
...
...
"Żądni niegrzesznych uniesień"

Podoba mi się, że jest tak prowokujące i jednocześnie niebanalne :) Gratuluję i proszę o przesłanie adresu do wysłania nagrody :)


Lubicie konkursy? Robić ich więcej? :)

wtorek, 24 kwietnia 2012

Konkurs!

Jakiś czas temu na fanpage’u obiecałam niespodziankę. No i jest :) 


1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga Romans z Najwyższym
2. Konkurs trwa od 24.04 do 1.05
3. Uczestnicy wysyłają zgłoszenia na adres romansznajwyzszym@gmail.com Organizatorka wybierze z nich najciekawsze, najbardziej twórcze hasło reklamowe.
4. Nagrodą jest oryginalny kubek
5. Zwycięskie hasło zostanie ogłoszone w notce i będzie promować bloga.
6. Ta promocja nie jest w żaden sposób sponsorowana, wspierana, administrowana ani powiązana z Facebookiem

W tytule wiadomości proszę napisać: „KONKURS: /imię i nazwisko/” 

 Dobrej, twórczej zabawy i znakomitych pomysłów :)

niedziela, 8 kwietnia 2012

Życie. Jesteś tego warta.

To kolejny dzień, kiedy słowa są wręcz karłowate. Nic nie może się równać z wydarzeniem, którego doświadczamy. Zmartwychwstaje Król Wszechświata – Bóg Człowiek, a w raz z Nim wszystko, co było twoją małą śmiercią. Wyraz „zmartwychwstanie” trochę już się nam znudził. Sam jego fakt, z resztą też już nas coraz mniej ekscytuje.

Pan nie zawiódł, okazał się wierny i prawdziwie godny zaufania. Podczas swojej męki przeżył wszystkie twoje smutki, strachy, niepokoje, wstyd, zranienia, samotność, niepewność… Teraz przemienia je w najpiękniejszą żywioł konstruujący wszechświat – miłość.

A co to znaczy dla Ciebie?



On uznał Twoje życie za godne takiej ofiary. Nawet gdyby miał przyjść i dokonać tego dla Ciebie jednej – zrobiłby to. „Za wielką bowiem cenę zostaliśmy nabyci, zatem już nie należymy do samych siebie, za cenę Chrystusowej na krzyżu śmierci – chwalmy więc teraz za to Boga w naszym ciele” Nadał życiu niepodważalną wartość. To zobowiązuje. Obliguje do stawiania sobie coraz wyższych wymagań. Skoro ktoś tyle dla niego przecierpiał i znalazł moc, żeby wstać z grobu to czy samo to nie jest zachętą do podejmowania wyzwań i walki o ustrzeżenie naszego Westerplatte? Jak ty bronisz tej wartości za którą On tak bez reszty się poświęcił? Jak walczysz o okazywanie szacunku życiu? Tak, chodzi mi również o kwestie, o których dyskusje są ostatnio pożywką mediów – zabójstwa nienarodzonych dzieci i słabych starszych OSÓB, a także bycia anty-pomysłom Bożym. Poddajesz się manipulacji przemysłu śmierci, czy doceniasz to, co jest prawdziwą wartością?

„Tak przeto odprawiajmy święto nasze, nie przy użyciu starego kwasu, kwasu złości i przewrotności, lecz - przaśnego chleba czystości i prawd”

Wiesz czego ON dokonał?! Sprawił, że możemy kochać i być kochanymi wiecznie!

piątek, 6 kwietnia 2012

Wielka Sobota - Cisza

Zamilknij dziś. Wtul się w Jego ciepłe ramiona i trwaj w ufnym oczekiwaniu. Szepnij co najwyżej kilka słów…



Przybliż mnie Panie do siebie,
zabierz i ukryj przed światem.
Nic nie mów. Bądź - to wystarczy
milczenie ma treści bogate...


Wielki Piątek

Dziś czcimy Krzyż. Nie jako upadek, a jako zwycięstwo. To podstawa. Ale przecież znak krzyża jest obecny w twojej codzienności. Widzisz to? "W imię ojca i Syna i Ducha Świętego" – czy te słowa i krótki ruch rąk uświadamia Ci, że zwyciężasz? Że przez krzyż przychodzi Twoje zdrowie, wolność, radość i miłość? Może dzisiaj warto zastanowić się nad nim wnikliwiej? Może zaczniesz zwracać na niego uwagę i odkryjesz siłę płynącą z tego gestu.



„Jestem, który jestem” – to imię Stwórcy. Imię w kulturze biblijnej wyraża posłannictwo, misję, to co w Nim najważniejsze. Być to dawać siebie - ciągle, wiernie, stale i niezmiennie. Taki jest nasz Tata. Bóg, w którym żyjesz, poruszasz się i jesteś. Jest Trójjedyny, by przez miłość zerwać z samotnością.

„Dla nas Chrystus stał się posłuszny aż do śmierci, a była to śmierć krzyżowa. Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i dał Mu imię, które jest ponad wszelkie imię.” (Flp 2,8-9) – Imię Syna, Jezusa kontempluj patrząc na przenikliwe cierpienie i słuchając jak rozbrzmiewają w nim słowa miłości, wolnego posłuszeństwa. Waldemar Łysiak powiedział, że „godłem mężczyzny jest honor”. Chrystus to mężczyzna, twardy i silny, a jakże wyniszczony przez ból. Nie dlatego że musiał, ale dlatego że świadomie chciał w ten sposób zdjąć ten wyniszczający ból z Ciebie. Krzyż to Jego chorągiew, pasja, namiętność. „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu.”

Św. Ignacy nauczał, że warto rękę zatrzymać na dłużej przy – Ojcu: bo to on ciebie stworzył, jest początkiem, Alfą i Omegą. Potem jest Chrystus – Syn, który kroczy przy tobie przez cały dzień. Dalej – Duch Święty – On cię ogarnia, jest po twojej prawicy i lewicy i szepcze Ci do ucha skrawki Bożego planu. Czy dostrzegasz je? Czy umiesz wykorzystać?

Niech ten znak krzyża stanie się dla Ciebie tarczą. Znakiem tego, że wszystko wykonujesz w Jego imię – dając z siebie 100 %. Niech Twoje czoło będzie naznaczone Jego mądrością, serce miłością, a ramiona gotowością działania. Niech ten znak wspólnoty zaprasza Cię do budowania jedności.

środa, 4 kwietnia 2012

Wielki Czwartek

„Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił”

„Charisma” z gr. oznacza pomazanie, przyobleczenie, albo posmarowanie. Jesteś ubrana w cnoty Ducha Świętego i Jego potęgę. Bóg wycisnął na Tobie swoją pieczęć. Jesteś przygotowana na otrzymanie Jego dziedzictwa, jesteś królewną.

„Wy zaś będziecie nazywani kapłanami Pana, mienić was będą sługami Boga naszego”

Należysz do rodu kapłańskiego. Czy kiedykolwiek zdałaś sobie sprawę, że to Ty sprawujesz Mszę Świętą? Nie przypatrujesz się jak ksiądz ją odprawia, nie słuchasz tylko co się dzieje, ale sama składasz duchową ofiarę. W ten sposób powinnaś też traktować swoje życie –najpiękniejszą odpowiedzią na dar Bożej miłości jest służba Bogu i ludziom.



Twoim codziennym ołtarzem jest praca, wszystko w co się angażujesz, każdy człowiek którego spotykasz. Dla chrześcijanina nie ma podziału na sacrum i profanum. W ten sposób niedzielna Eucharystia stanie się szczytem wszystkich decyzji i wysiłków, ich uświęceniem. Twoje „amen” przy przyjęciu Komunii Świętej jest jak Maryjne „Fiat” przyjęciem niesłychanej propozycji, ofiarą z siebie – przejawem kapłaństwa. Pełne oddanie to apogeum odwagi.

Dzisiejszy dzień – początek Triduum skłania mnie też do refleksji nad Kościołem. Czyli nad tym kim jesteśmy jako wspólnota. Pomyśl o najbliższych Ci ludziach, którzy podobnie jak Ty wierzą – o rodzinie, grupie w duszpasterstwie, przyjaciołach. Łatwo jest krytykować „stan Kościoła”. Ale kto tak naprawdę myśli wtedy o sobie samym i o drogich mu ludziach? Nie kto inni, jak właśnie my jesteśmy tym Ciałem. To też szczególny dzień dla kapłanów, ich święto. Księża mają poważne zadanie. Złóż życzenia, obdaruj ciepłym słowem, zmów za nich chociaż zdrowaśkę. To nie będzie zapomniane.

„1. Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem.
2. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym.
3. Nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich.
4. Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosując się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą.
5. Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą.
6. Żenią się jak wszyscy imają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych.
7. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże.
8. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała.
9. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba.
10. Słuchają ustalonych praw, z własnym życiem zwyciężają prawa.
11. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują.
12. Są zapoznani i potępiani, a skazani na śmierć zyskują życie.
13. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im nie dostaje, a opływają we wszystko.
14. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni.
15. Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek.
16. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Karani radują się jak ci, co budzą się do życia.
17. Żydzi walczą z nimi jak z obcymi, Hellenowie ich prześladują, a ci , którzy ich nienawidzą, nie umieją powiedzieć, jaka jest przyczyna tej nienawiści.

Tak zaszczytne stanowisko Bóg im wyznaczył, że nie godzi się go opuścić.”

/ List do Diogeneta z II lub pocz. III wieku/

Wielka Środa

"Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące."

Słowo krzepiące to słowo sprawiedliwe. Nie osąd, ale prawda. Nie nazywaj więc zabójstwa - zabiegiem, kłamstwa – nie-do-końca-prawdą , a cudzołóstwa – wolnością. „Niech Wasze tak będzie tak, a nie nie!” Bez odpowiedzialnego używania słów dajesz sobą manipulować i sama manipulujesz innymi. Manipulacja z pewnością nie jest słowem krzepiącym. Nie lepiej wykorzystać dar języka odważnie, jak na kochanicę Króla przystało?



Język jakim się posługujemy pokazuje jak postrzegamy świat. Żyjąc w przekonaniu, że otoczenie Cię ogranicza ciągle znajdujesz na to dowody . Nie musisz obarczać winą za własną sytuację ludzi, okoliczności, gwiazd, czy co gorsza „losu”. Bierz odpowiedzialność. Zrób eksperyment. Wyrzuć ze swojego słownika stwierdzenia: „nic nie mogę zrobić”, „muszę”, „zrobiłabym”, „nie mogę” i zamień je kolejno na „popatrzmy co się da zrobić”, „wolę”, „zrobię”, „wybieram”. I tak dalej. Twórz, jesteś do tego namaszczona.

"Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem."

Żeby krzepić innych, najpierw słuchaj! Nic tak nie koi uchwycenie tego co chcą powiedzieć. Słuchaj przede wszystkim tego, który jest Światłością i Słowem Wcielonym. On mówi same konkrety. Czasem Cię podpuszcza, ale po to żebyś zaczęła myśleć. Mówi łagodnie i surowo. Tak pięknie łączy pewność z delikatnością, że Jego Słowa pieszczą Twoje uszy, duszę i serce czulej niż potrafią najbardziej aksamitne dłonie na tym świecie. Słuchając tak Jego, jak i innych ludzi zawieszaj na ten moment swoje plany. Nie obmyślaj sobie już wcześniej co odpowiedzieć, ale zacznij skupiać się na rozumieniu. To wymaga cierpliwości, by w pełni się zaangażować w drugiego człowieka – ale czyż ktoś z nas jest gotów zaprzeczyć, że „miłość cierpliwa jest”?

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Wielki Wtorek

„Pan mnie powołał już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię”
Te słowa pięknie dopełniają to, o czym pisałam wczoraj. Pan zna Twoje jedyne, niepowtarzalne i wyrażające prawdę o Tobie imię.

Podczas lektury dzisiejszego czytania przychodzi mi jednak do głowy jeszcze jedno pytanie. Czy nie traktujesz wiary tylko jako czegoś co się opłaca/nie opłaca?

„Ja zaś mówiłem: Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego.”



Nie traktuj Boga jak automatu. On nie jest maszyną, do której wrzucasz pieniążek i ma z niego wyskoczyć od razu to, czego potrzebujesz. Daje z radością, ale i wymaga, bo chce przede wszystkim Twojego dobra – pragnie byś się uczyła. Wprowadzaj więc w życie słowa św. Ignacego – „Módl się jakby wszystko zależało od Boga, ale pracuj jakby wszystko zależało od Ciebie”. Tym samym unikniesz pychy zakłócającej docierające do Ciebie od Niego treści i fałszującej rzeczywistość.

Dopiero, gdy wyzbędziesz się myślenia w kategorii – „chcę żeby zawsze to wszystko było blisko, żeby nigdy nie trzeba było się po to schylać” – znajdziesz swoją nagrodę. On udziela lekcji wytrwałości, cierpliwości i wierności. Na tych cnotach możesz wzlecieć jak na skrzydłach, nawet gdy z początku wydadzą Ci się tylko zbędnym obciążeniem. Zazwyczaj tak jest, że gdy dostajemy coś wspaniałego, ale będącego próbą sił – za pierwszym razem nie umiemy się tym posłużyć. Trenuj przeto sumiennie.

Bóg ma swój czas – On jest ponad naszą cienką kreską przyszłości, teraźniejszości i przeszłości. Obdaruje Cię nagrodą w momencie, gdy nawet nie będziesz się tego spodziewać. Wtedy cała w skowronkach, z ulgą i lekkością na sercu przyznasz: „Ty, mój Boże, jesteś moją nadzieją, Panie, Tobie ufam od lat młodości!”.

Wielki Poniedziałek - o Bogu Tkaczu

Zaczynamy Wielki Tydzień. Niech to będzie czas Wielkich Spotkań – Twoich ze Słowem. Daj się skusić na niepowtarzalne rendez-vous. Może w którymś z wpisów na tym blogu pomogę Ci odnaleźć inspirację.

„Ja, Pan, powołałem Cię słusznie, ująłem Cię za rękę i ukształtowałem, ustanowiłem Cię przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności”



W dzisiejszym pierwszym czytaniu Bóg przez proroka Izajasza zwraca nam uwagę na misję swojego Syna. Jestem przekonana, że nie na darmo akcentuje Jego wyjątkowość. Ten, który zawiera w sobie wszelką jedyność, niepowtarzalność i unikalność utkał Ciebie na swoje podobieństwo. Z niezwykłą troską i artyzmem przeplatał ze sobą same ekskluzywne nici. Jesteś Jego wybraną, w której ma upodobanie.

Spójrz dzisiaj na te nici. Zapytaj Stwórcy o Twoje zadania .Zobacz role, które pełnisz. W każdym z pól, w którym siejesz masz na pewno cele, które chcesz osiągnąć. Jakie są w nich Twoje zamiary? Jakimi wartościami chcesz się kierować? O co Ci chodzi, co jest dla Ciebie najważniejsze? Odpowiadając sobie na takie i podobne pytania stworzysz deklarację własnej misji.

Victor Frankl, o którym wspominałam w poprzednim tekście przypomina istotę sprawy: „Każdy ma w życiu swoje powołanie, właściwą misję. (…) Dlatego nikogo nie można zastąpić ani też powtórzyć niczyjego życia. Zarówno zatem zadanie dla każdego z nas, jak i szansa jego wypełnienia są niepowtarzalne”.

Istnieje coś, co możesz zrobić tylko Ty – coś, w czym nikt inny Cię nie zastąpi. Jeśli zrezygnujesz z podjęcia tego wyzwania, na świecie pozostanie niezacerowana dziura.

Pisał też o tym Steven Covey – ekspert od rozwoju osobistego. „Pisanie lub poprawianie życiowego posłannictwa zmienia cię, gdyż zmusza do głębokiego i starannego przemyślenia twoich priorytetów oraz do wybrania zgodnych z nimi zachowań. Gdy to zrobisz, nawet inni wyczują, że nie kieruje tobą, to co się wokół ciebie dzieje. Masz poczucie misji, która cię fascynuje i którą starasz się wcielać w życie.”

Można to nazwać osobistą konstytucją. Pewnie nie powstanie od razu, bo nie jest łatwo zwięźle i w pełni wyrazić, co ceni się najbardziej. Ale takie utrwalenie stanie się nieustannym odzwierciedleniem twoich wartości i wizji przyszłości. Spełni rolę kryterium, według którego będziesz mogła oceniać zadania, które się przed Toba pojawią. Dotkniesz tym samym powierzchni swojego powołania osobistego, jedynego we wszechświecie imienia. Życzę Ci, abyś w tym odkryła, że poznawanie siebie jest poznawaniem Boga.

Facebook