Kontakt

wtorek, 14 sierpnia 2012

Od-nowa

Rześki poranek. Słońce nieśmiało wynurzające się zza gór. Rosa na trawie. Lekki powiew wiatru. A ona po prostu usiadła w tej ciszy. Bawiła się przeczesując palcami trawę. Patrzyła w niebo bawiąc się w nadawanie imion chmurom. Po raz pierwszy od dawna poczuła, że łapie oddech. 

Nie musiała zastanawiać się nad tym, co myślą patrząc na nią inni ludzie. Zdecydowanym ruchem rozproszyła resztki mgły, która przysłaniała jej własną wartość. Rozejrzała się i zaczęła cieszyć tym, co jest. Błędy – były, są i będą popełniane i przez nią i przez ludzi – te, które się zdarzyły teraz nie mają znaczenia, liczy się dla niej to czego ją nauczyły. Dziwne zależności i rozmywanie się wcześniejszych decyzji, niekonsekwencja we własnych dążeniach – no i cóż, w każdym momencie wystarczy nowe postanowienie i parę kroków, żeby pójść znowu na przód. Smutek? Nawet radość to wybór, w końcu „Zawsze się radujcie” nie jest bezpodstawne. 

W pewnym momencie wróciło do niej wspomnienie. Duchota. Skwar. Hałas. Smog. Biegnie z jednego końca miasta na drugi. To nic nie zmienia – ciągle wydaje jej się, że nie rusza się z miejsca. Czuje się jak w ciasnej klatce. Ma skrępowane ruchy. Kłamstwa, oszukiwanie siebie, coś co powinno być dawno zamknięte, a wraca jak bumerang. Dostrzega to co jest poza nią, ale nie jest w stanie po to sięgnąć.

Nie, nie będzie się dłużej nad tym rozczulać. Nie po to dostała dar w postaci Słowa Umocnienia żeby od nowa popadać w przygnębienie. 

Jak to się właściwie stało, że udało jej się uwolnić? 

Będąc w klatce wydawało jej się, że nie ma wyjścia. Że już zawsze będzie skazana na to samo, na rutynę, na wracanie do tych samych błędów. To ją upokarzało. Czuła się coraz gorzej, bo chciała już czegoś nowego, ale była pewna, że nie da się tak po prostu uciec. Była złą na siebie samą, na ludzi, na Boga. Nie chciała już nawet o tym wszystkim myśleć, żeby nie popaść w jeszcze większe przygnębienie.

W końcu jednak stanęła do walki. Zmierzyła się z tym co naprawdę czuje, czego chce i jak zamierza to osiągnąć. Zaplanowała drogę. Nie sama – o nie. Zwróciła się do tego, który jest Początkiem i Końcem. W sakramencie pojednania znalazła otuchę i siłę. Pojawiała się pustka i głód, ale wtedy zapełniała je Chlebem. 

Pojawiały się też wątpliwości. Jako Kochanica Króla nie dawała się jednak tak łatwo zwieść przygotowana na matactwa złego. Że niby wcześniej miała więcej? „Przecież byłaś swobodna!”. Swoboda, tak to nazywa. Problem w tym, że to ten, który na temat ludzkiej wolności ma najmniej do powiedzenia – jego celem jest bowiem tylko spychanie w więzienie winy. 

W końcu wstała i ruszyła. Bez względu na wszystko. Codziennie dostaje od Najwyższego nowy pakiet kredek, ołówków i długopisów. Projektuje. Uwierzyła, że najlepszym sposobem przewidywania przyszłości jest jej tworzenie. Czyste kartki w notesie są ciągle zapełniane nowymi inspiracjami, a kolejne zachwycające projekty - świadectwem dla innych.

Kochanica Króla lubi nowe początki. Lubi zaczynać, ryzykować. Wie, że każda spowiedź jej na to pozwala. Wie, że Jego miłość przynagla ją do zaufania. Kocha tego, który przeszedł od śmierci do życia, żeby pokazać jej, że co by się nie działo może powstać. 

Może to chwila, żeby dotarło do Ciebie - Kochanico Króla, która właśnie to czytasz - że to może być Twoja historia. A może to moment, żeby zacząć tworzyć własną opowieść, całkiem podobną do tej, choć zupełnie inną. Zawołaj „Vieni Santo Spirito Creatore” i komponuj. Weź haust powietrza i idź na przód. Wyjście na szczyt może zmęczy, zrani, będzie samotne – ale jak już się tam znajdziesz poczujesz coś niepowtarzalnego. Wolność. 

„Odłożywszy wszelki ciężar, [a przede wszystkim] grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala.” Hbr 12, 1b-2a


2 komentarze:

Piękne świadectwo,daje do myślenia.

Dziękuje Asiu za moją osobistą księgę wyjścia.... :))

Prześlij komentarz

Facebook