Kontakt

sobota, 20 sierpnia 2011

"Oto czynię wszystko nowe" (Ap 21,5)

Idziesz szlakiem zarośniętym rutyną. Krok masz przy tym równy, automatyczny. Raz dwa trzy cztery raz dwa trzy cztery. Co rusz natykasz się na to, co już wcześniej widziałaś, robiłaś, czułaś. Takie mechaniczne poruszanie się do przodu wcale nie daje Ci poczucia bezpieczeństwa, wręcz przeciwnie - chaszcze monotonii napełniają Cię strachem. Powietrze jest na wskroś przesiąknięte niepewnością. Patrząc w przyszłość masz w sobie ciemną noc. Pomyśleć, że z początku, gdy wchodziłaś na tą drogę wydawała się tak wygodna i bezpieczna…

Podążając w swoim życiu ciągle za jednakowymi schematami wiele tracisz. Przegrywasz z własnym lenistwem, albo tchórzostwem tysiące możliwości. Boisz się by nie spotkało Cię coś, co wymaga pracy i większego wysiłku. Marzysz o czymś nowym, a trzymasz się kurczowo swojego zapyziałego systemu. Zamiast szukać świeżości i oczyszczenia, zajmujesz się ciągle tym samym, chociaż tak naprawdę już dawno przestało Ci to w tej formie sprawiać radość. Być może to dlatego, że tak jak chwilowo boli wyrywanie zęba, może zaboleć uzdrowienie ran w Twoim sercu, albo usuwanie przeszkód w relacjach z innymi. Jest ono jednak konieczne do tego, byś mogła cieszyć się obfitością szczęścia i wolności. Pozwól sobie doświadczyć, że by zdobyć coś nowego, czego wcześniej nie miałaś w swoim życiu – musisz się odważyć na krok, który będzie niekonwencjonalny!  


Czasem do przebudzenia jest potrzebna gwałtowna rewolucja, a kiedy indziej wszystko zmieni się stopniowo. Ważne, by mieć gotowe i wdzięczne serce, gdy pojawia się choćby zarys natchnienia do dobrej innowacji. To pozwoli zauważać, że każdy dzień jest wyjątkowy, bo „nic dwa razy się nie zdarza”, doceniać to i dziękować . Grunt to zmienić trajektorię myślenia, przekroczyć jakiś punkt w sobie, który wydaje się nie do przekroczenia, skłonić swoje serce do narodzenia się na nowo. Ze wszystkich pudeł rewolucji i pakunków nowości wyciągać jedne za drugimi gwałtownie, jak na chrześcijanina przystało.

Zaczynać od czystej karty nie jest łatwo, ale to właśnie na niej znajduje odbicie najwięcej inspiracji, bo wreszcie pojawia się miejsce, gdzie mogłyby osiąść. Co więcej to najlepszy sposób na naukę. Od nowa walczysz, od nowa się starasz i ćwiczysz się w cierpliwości, od nowa zwracasz uwagę na każdy krok. Poza tym Majster wie najlepiej co zrobić z cząstkami Ciebie, które gdzieś po drodze się połamały i pokruszyły. Chętnie i cierpliwie pomaga odnajdywać nawet te zapodziane gdzieś w szuwarach.  Napełnia duszę lekkim powiewem świeżości i oczyszcza ją niczym łagodny deszcz, który spada na suchą od lat ziemię. Otwiera przed Tobą nowe możliwości, a promyki Najjaśniejszego Słońca rozjaśniają wątpliwości i głaszczą z błogosławieństwem wszystko, co tworzysz, dotykając nawet najmniejszych elementów układanki Twoich marzeń. Rozszerz tylko perspektywę myślenia i wystaw nos poza swoją strefę komfortu, gdzie wszystko wydawało się łatwe, bo prawdziwą wolność i pokój serca osiągniesz tylko poza nią.

Opada z Ciebie wszelki lęk. Utracił swoją moc i nie ma już sensu. Noc przerodziła się w tobie w rozświetlony płonącym światłem dzień. Zaczynasz kochać zmiany, bo dane Ci jest doświadczyć płynącego z ich tajemniczości orzeźwienia, ekscytacji i świętości. Bo świętość polega również na tym, by pamiętać, że najtrudniejsze walki prowadzą do najbardziej doniosłych zwycięstw, a by dojść do wielkich rzeczy, potrzebne są wielkie rewolucje.

11 komentarze:

Wspaniałe słowa ;]
Super ,ze znalazłam twój blog Aśku ;]]]
Bedę tu czesto zagladac ,by czerpac siłę z Twoich słów do zycia w mojej szarej codziennosci ...
p.s A słowa ,,Bóg kocha Ciebie dzisiaj" wisi u mnie na ścianie od 6 lat po rekolekcjach,,Kurs Filipa " ;]
POzdrawiam w Panu

Ubogacające słowa! :)) Dzięki!

Dodaje otuchy! A najbardziej podoba mi się to porównanie:

"(...) tak jak chwilowo boli wyrywanie zęba, może zaboleć uzdrowienie ran w Twoim sercu, albo usuwanie przeszkód w relacjach z innymi."

PS Czuć Jezuitami na kilometr ^^

U mnie nie wątpliwie była to najpierw gwałtowna rewolucja a później powoli, spokojnie...

Witaj! Prawdziwe słowa!
Strach i przyzwyczajenie hamuje nasze życie i wciągają jak ruchome piaski.

Pozdrawiam
Melancholia

Piszesz dość mądrze i chcesz przekazać dość istotne sprawy, lecz moim zdaniem zostają one przygniecione niepotrzebnym namiarem tylu pięknych słów. "Napełnia duszę lekkim powiewem świeżości i oczyszcza ją niczym łagodny deszcz, który spada na suchą od lat ziemię." " promyki Najjaśniejszego Słońca rozjaśniają wątpliwości i głaszczą z błogosławieństwem wszystko, co tworzysz, dotykając nawet najmniejszych elementów układanki Twoich marzeń." "bo dane Ci jest doświadczyć płynącego z ich tajemniczości orzeźwienia, ekscytacji i świętości"... Przez tą "poetyckość na siłę" wszytsko co chcesz przekazać brzmi dla mnie banalnie i nieprzekonująco. Zresztą nie znoszę jak ktoś mówi w taki sposób o Bogu, bo do zwyklych śmiertelników raczej nie trafiąją takie piękne słówka. Coś typu "Bog jest dobry, kocha Cię, jesteś Jego córeczką"... To brzmi sztucznie pięknie i nie przekonuje. Szkoda, bo jak pisałem, mądre treści mogłabyś przekazać.

Pozdrawiam.

Niestety, czuję się w obowiązku przytaknąć. Najgorsze, co można zrobić Bogu, to schować go za parawanem pięknych słów, których prawdziwa treść zostaje zatracona w procesie poetyzacji, metaforyzacji i ogólnie pojętego upiększania. Boga nie stroi się w piórka, bo przecież on jest najpiękniejszy taki, jaki jest, w bezpośrednim poznaniu. Natomiast używanie pięknych słów i form ma tę zaletę, że można nim ukryć nieznajomość Prawdy, tego, kim w istocie jest dla nas Najwyższy. To ucieczka, ale ucieczka w pułapkę, w labirynt słów i znaczeń, w których nie trudniej się zgubić czytelnikowi niż samemu autorowi. Wiem, bo sam czasem tak piszę, niekoniecznie o Bogu.
Z Bogiem trzeba prosto, bezpośrednio, życiowo. Tak mi się wydaje. Spróbuj pokazać mi Boga pięknego i nagiego, jak Adam i Ewa u zarania dziejów. Oni nie musieli się stroić, by być piękni.
Jest jeszcze coś. Nie można całe życie zaczynać wszystkiego od nowa... i choć wierzę w twórczą potęgę zmian, to wszelka zmienność ma u celu jedynie stałość, dojrzałość, pewność. Kto całe życie żyje swą "duchową rewolucją" przypomina mi świat w stanie nieustannej wojny, jak z "Roku 1984" Orwella. Dlatego, wychwalając zmienność będącą źródłem rozwoju, warto by też powiedzieć o stałości, którą kiedyś trzeba odnaleźć i zaakceptować.
Ogólnie jednak, nie powiem, piękny tekst, od strony estetycznej. Co jest jednocześnie jego błogosławieństwem i przekleństwem.
Przepraszam za krytyczny komentarz, ale uwierz mi, proszę - chcę dla Ciebie jak najlepiej, a przy tym sam również szukam tej najlepszej drogi rozwoju duchowego... Chcę tylko, byśmy byli w stanie wzajemnie sobie pomagać. I cieszę się, że obserwujesz mojego bloga :)

Witam. Dziękuję za komentarze zarówno pozytywne, jak i te z krytyką - z nich wszystkich czerpię podpowiedzi do tego, jak dalej działać na blogu .

Apropo poetyzacji: Zdaję sobie sprawę, że styl jakim go prowadzę nie trafia do wszystkich, ale dla mnie szukanie słów to pasja, dlatego nie poprzestaję na ujmowaniu rzeczywistości w sposób najprostszy. Poza tym najbardziej zależy mi, by dotrzeć do kobiet, dla których liryczny, delikatny obraz Boga, często jest nowością w zetknięciu z tym, jak pokazuje się Go w świecie. (Dla mężczyzn może to być abstrakcyjny punkt widzenia). Za misję obrałam sobie ukazanie Jego romantycznego oblicza i chcę to podkreślać przez ten styl. Nade wszystko każdy wpis oddaję Jemu, aby sam zadziałał w tych, w których chce, przez to do co pozwolił mi stworzyć. Nie upiększam na siłę, ale wyrażam to, w jaki sposób ja to widzę, jak to działa na mnie, licząc przy tym na to, że przynajmniej do niektórych trafię właśnie przez wyobraźnię, którą mogą rozbudzić opisy i metafory. Nie stroję Boga, a pokazuję jakim Go poznałam. Nie uciekam od Niego i pokazywania Go, ale szukam sposobu przybliżania Go światu, właśnie m.in przez pasję.
Oczywiście, zgadzam się, że piękno Najwyższego nie wymaga tego, by Go jeszcze upiększać. To, że ktoś miałby to robić to wręcz paradoks - bo i tak cobyśmy nie robili, nie jesteśmy w stanie Mu nic dodać, w końcu jest Pełnią Wszystkiego. Nasze uwielbienie, modlitwy, czy tak jak tutaj - pisanie, Jemu nic nie dodaje, ale właśnie przez takie elementy On nas uczy o Sobie i daje Siebie doświadczać.

Jeśli natomiast chodzi o konieczność stabilności - owszem, szukanie pokoju i bezpieczeństwa jest bardzo ważne, ale czasem św. spokój może stać się bożkiem, dlatego w tym wpisie chciałam zachęcić do zmian, gdy są one w pewnym sensie konieczne.

Pozdrawiam i dziękuję za wskazówki!

Sądzę, że nie tylko Mizin, ale także Anonim jest mężczyzną i to dlatego tak negatywnie odbierają Twój wpis ;) Cóż wszystkich nie uszczęśliwisz :)
Mi natomiast bardzo się podobał, czekam na nowy.

Pozdrawiam Dorota Basia.

jak zacząć skoro człowiek stale myśli, że już za późno? Odpowiedź że nigdy nie jest za późno brzmi banalnie kiedy widzę, że jestem w tyle, za innymi. Zamiast iść do przodu stoję w miejscu, a tym samym się cofam. Więc jak zacząć?
...

http://otoczyniewszystkonowe.pl/
:-)

Prześlij komentarz

Facebook