Kobieto, czy przyszło Ci kiedyś do głowy, że dbając o siebie ewangelizujesz? Że kiedy eksponujesz swoją kobiecość – dajesz świadectwo? Nie chodzi oczywiście o wulgarny wygląd, czy o spędzanie kilku godzin przed lustrem, ale o podkreślenie naturalności. On obdarował Cię pięknem, więc zatroszcz się o nie w każdym wymiarze. „Król pragnie twojej piękności!” (Ps 45,12) Chrześcijanką jesteś w całości – ze wszystkimi zmysłami i ciałem, nie tylko w duszy. Co ciekawe (może nawet już tego doświadczyłaś) to pomoże Ci w pewności siebie, odwadze i poczuciu wartości… Dla mężczyzn (chociaż nie tylko dla nich) podobne znaczenie mają ćwiczenia fizyczne.
Czy zastanawiałaś się nad tym, że świadczysz będąc szczerą i jasno wyrażając, że coś Ci się nie podoba? Chrześcijanin ma być odważny i umieć bronić tego co dla niego ważne. Argument o nadstawianiu drugiego policzka zazwyczaj wysuwają Ci, którzy najmniej na ten temat wiedzą i których najmniej to powinno interesować, bo z chrześcijaństwem mają niewiele wspólnego. W kulturze żydowskiej oznaczało to największy honor i pewność siebie. „Żeby nadstawić drugi policzek, trzeba go najpierw mieć.”. Jezus używał oprócz łagodnych słów, też bardzo mocnych zwrotów wobec faryzeuszy, a nawet twardych kułaków, gdy kupcy zamienili świątynię w jarmark. „Czy myślisz, że Jezus był fajtłapą? Jezus był twardzielem, wielkim wojownikiem, nie bał się całego imperium cezara! Byłby najlepszym obrońcą w historii amerykańskiego futbolu”
Skojarzyłaś kiedyś powołanie z czymś innym, niż habit, albo sutanna? Doskonale! Jeszcze lepiej, gdy pozwoliłaś komuś dostrzec ten inny sens i wiązać je z misją, pasją, talentem, tym co kochasz. Nie tym, co powinnaś i tym, co „odgadniesz” jako wolę Bożą. Ją odkrywa się w codzienności - Bóg nie jest tyranem wyznaczającym dla nas jedyną możliwość , do której trzeba się dostosować - On pozwala nam szukać. Tradycyjne rozumienie powołania (jako do trzech stanów - małżeństwa, kapłaństwa i „singlowania”) też jest ważne, ale ono wiąże się głęboko z powołaniem osobistym.
Takie przykłady można mnożyć. Bo apostołowanie dzisiaj (zwłaszcza to mające na celu dotarcie do młodych ludzi) polega na wplataniu Ewangelii w radosną codzienność. Przekazywanie jej w pięknie tego, w czym się po prostu żyje. To niekoniecznie ciągłe cytowanie Biblii i śpiewanie wszędzie religijnych piosenek. To szczególna postawa, którą możesz rozbudzać w kimś pragnienie Boga i Kościoła. Choćby przez pokazanie mu, że nie są w Nim same ponuraki, smutni, naiwni, nieludzcy i mili ludzie.
„To ty chodzisz do kościoła? Nie wyglądasz!” Może kiedy każdy z osobna zacznie dbać o siebie we wszystkich wymiarach (również tym zewnętrznym, fizycznym i intelektualnym) takie słowa przestaną być zamierzonym antykomplementem dla Wspólnoty. Bo to przykre, że Kościół kojarzy się z „Ciemnogrodem”, a nie z pięknem, młodością i radością.