Kontakt

piątek, 23 września 2011

"Wróć do pierwotnej miłości" (Ap 2,4)

Tak to już czasem bywa, że zapominamy. Lubimy rzucać między graty to co najważniejsze. Odkładać bezmyślnie na strych, to co jest fundamentem, a potem biadolić, jak to źle i niedobrze. Bo zaczęły się pojawiać rysy na ścianach budynku (stojącego już tylko na piasku), bo coś się zgubiło i już nie jest tak jak być powinno, bo jakaś część w nas się naderwała i nie w smak ją zszywać. Tego rodzaju zapominanie wcale nie jest niezależne od nas. Wręcz przeciwnie - panujemy nad nim całkowicie i serdecznie je zapraszamy do obecności w naszym życiu. To taki materiał „dobro-szczelny” - obijamy nim serce hermetycznie, by żaden powiew ciepła nie mógł do niego dotrzeć.


 
Chyba każdy miał w swoim życiu trudne doświadczenia pamięci, gdy chciało się zapomnieć, by łatwiej uzdrowić bolące miejsce w sercu. Niemniej jednak nie da się zaprzeczyć, że pamięć możemy potraktować jako błogosławieństwo. Sam Bóg właśnie po to, byśmy pamiętali zostawił nam Pismo Święte. Pamiętanie o Nim, jako Początku i Jego nieśmiertelnych prawdach stanowi kwintesencję naszych działań, jako chrześcijan, a bez tego naprawdę nietrudno wpaść w sidła pychy, albo lęku. Fundament ma być motywem wszystkiego co robimy, bo gdy On jest na pierwszym miejscu - wszystko jest na swoim i budowla stale wzrasta. Natomiast gdy podstawa staje się wspomnieniem, a wspomnienia się zapodziewają, lenistwo i strach skutecznie odgradzają drogę od Prawdy. I chociaż zagubione są tak naprawdę w "niedawno" i "niedaleko" wydają się nie mieć już znaczenia.. Nie podoba nam się grzebanie w starociach, wydaje się takie hańbiące. "Ja przecież jestem już zbyt zaawansowany, by sięgać znowu w przeszłość" - tłumaczymy. Dyktatura tych tzw 'postępowych przemian' zniewala nas wmawiając, że tradycja, pierwotne zakochanie, to od czego zaczynaliśmy jest nie na miejscu, bo musimy patrzeć w przyszłość. Natomiast aby ze stanu depresji, stresu, bezsilności się wydostać wystarczyłoby sporadycznie zerknąć w tych kilka zdań zapisanych w czasie,  gdy wszystko było naprawdę ok, albo przypomnieć sobie w inny sposób, jak kiedyś budziliśmy w sobie kiedyś uśpione pokłady siły.

O jakie zatem pamiętanie jeszcze chodzi? Ano o takie, które jest budzeniem świadomości. Codzienny rachunek sumienia i wdzięczne patrzenie na cały dzień doskonale otwierają oczy. Duch Święty ma wtedy pole do działania i przypomina nam o tym, jak reagowaliśmy kiedyś, jakie mieliśmy cele, jakie uczucia w nas się budziły. Pośród wszystkich materialnych zobowiązań, rachunków, kartkówek, zabiegania nie tak trudno jest tworzyć sobie wymówki o rzekomym braku czasu z którego owe zapomnienie ponoć się rodzi, ale takie spojrzenie na dzień nie zajmie dłużej niż 15 minut. 

Przy modlitwie jednak musi znaleźć się miejsce na konkretną pracę do wykonania. 
Rada, którą mogę dać Ci dzisiaj jest prosta: pisz o tym jak przeżywasz radość. Notuj swoje świadectwo z każdego dnia, gdy czujesz, że żyjesz w pełni. Kiedyś te zapisane myśli staną się dla Ciebie osobistą Księgą Wyjścia... z nerwów, strachu, niepewności. Być może będą jak kotwica, której uchwycisz się, by dobić do brzegu. Dbaj o każdy dzień, tak aby był wart wspomnień.
Pamiętaj też o przeszłości. Sformułuj to, co uważasz za porażkę, jako element osobistej legendy i rozdział życia, w którym nauczyłaś się czegoś konkretnego. Zauważysz wtedy, jak wszystko, co wydawało się być kryzysem poprowadziło do jasnego efektu i okazało się być swoistą lekcją. 
Gdy przychodzi moment strapienia duchowego, zapomnienia, pustki – trwaj cały czas w swoich postanowieniach, trzymaj się ich kurczowo. Takie ćwiczenie wyda owoc.
Nade wszystko wracaj do swoich korzeni, pamiętaj o swojej tożsamości, uświadamiaj sobie ciągle na nowo kim jesteś. Pamiętaj o swojej misji, celach, powołaniu osobistym.

Usłysz ciche szepty Tego, który nie daje o Sobie zapomnieć i "wróć do pierwotnej Miłości" (Ap 2,4)

1 komentarze:

A co z muzyką? Czy Bóg przez nią przemawia?

Prześlij komentarz

Facebook